I am so lost . I am so down, away from everyone, away from myself...
And I remember when I met him, it was so clear that he was the only one for me. We both knew it, right away. And as the years went on, things got more difficult - we were faced with more challenges. I begged him to stay. Try to remember what we had at the beginning. He was charismatic, magnetic, electric and everybody knew it. When he walked in every woman's head turned, everyone stood up to talk to him. He was like this hybrid, this mix of a man who couldn't contain himself. I always got the sense that he became torn between being a good person and missing out on all of the opportunities that life could offer a man as magnificent as him. And in that way I understood him and I loved him. I loved him, I loved him, I loved him. And I still love him. I love him.
To środek końca, to koniec końców. Pare sekund ciszy na codzień, by tylko uczcić nasze odejście. Nas nigdy nie było i nas nigdy nie będzie . To były tylko moje nie uczciwe myśli, moje fantastycznie wymyślone wieczory . Minął prawie tydzień a ja dopiero teraz mogę jakoś o tym mówić. Dopiero teraz wrócił mi mój głos. Czemu byłam tak bardzo zakochana że nie mogłam zobaczyć że ty już do mnie nie zależysz? Że nigdy nie należałeś? Czemu nie mogłam tego dużo wcześniej uznać za prawdę, czemu nie wierzyłam żadnym słowom ani gestom? Czy musiałam czekać aż dowiem się tego co się dowiedziałam? Moja głupota nie zna granic lecz i jak moja wyobraźnia. Chciałabym krzyczeć byś został, byś mnie nie zostawiał.. lecz teraz pewnie jesteś z nią, północ, wasze uśmiechy, wasze oddechy.. i jest dobrze, nic w życiu nie dzieje się przez przypadek , rozumiem Cię, tak bardzo cię rozumiem, nawet jeśli to tak w środku boli, tak bardzo nie daje spokoju, jesteśmy wolni, jesteśmy panami swojego losu, ja umarłam i żyję od nowa, wszytsko od nowa , nie ważne czy tego właśnie pragę lub nie, tutaj moje zdanie się już nie liczy, musiałam iść dalej i się nie obracać, lecz cały czas zamykam oczy by o Tobie myśleć...
choć wiem że mi nie wolno...
The Last Night .
To nasza ostatnia noc razem, to musi być nasze ostatnie wspomnienie razem, to musi być to ostatnie, to musi być to najpięknieszje. Oboje już wiedzieliśmy że dla nas nie ma już przyszłości, nawet jeśli ja bardzo Cię kochałam a może nawet my oboję się kochaliśmy nie mogło nas być, nie było takiej opcji, żadnych obligacji. To obłęd, lecz cholernie boląca prawda, oboje to wiedzieliśmy, oboje musieliśmy to zaakceptować, gdy leżałam na swoim łóżku z myślą że spędze całą noc słuchajac wszystkiego co mi o Tobie przypominało, napisałeś żebyśmy się spotkali, ten ostatni raz, ten cholernie bolesny ostatni raz, nie wiem czy tego chiałam czy nie, lecz biegłam do metra żeby tylko cię zobaczyć, Lehel, 23:27 . Wbiegłam ci w ramiona, chciałam płakać ale nie mogłam, chciałam udawać że to był nasz Happy End. 4 piwa, wino , trzy paczki Lucky Stricke . To były nasze zakupy, no i jeszcze one.. Poszliśmy jak zwykle do Ciebie, nazwaliśmy to "Przyjacielski ostatni seans filmowy" lecz widzieliśmy chyba tylko 30 minut filmu, tym razem było tak jak za pierwszym, paliliśmy , pijąc ostatnie piwa i myśląc co wypada a co nie, "wiesz co? pieprzę to, etykiety zostawmy na jutro, chcesz tego? Bo ja chyba chcę" wydusiłam z Siebie wszytsko co mi leżało na sercu, popatrzyłeś na mnie i powiedziałeś " Veru wiem że cię krzywdzę, lecz wiedz ty że robię to dla twojego dobra w przyszłości, ja nie jestem dobrym materiałem na kochanka, ja nie jestem tak dobry jak za jakiego mnie uważasz" . Chciałam znowu płakać, lecz pamiętałam jak ma być. Więc po prostu cię pocałowałam, całując mnie zaniosłeś mnie do sypialni, żuciłeś na łóżko , zgasiłeś światło, puściłeś dusbtep w wierzach by tylko zagłusić nasze wyżuty sumienia i żal porzegnania, choć i tak nie wiem czy to coś dało.. Twoje zimne palce zawsze były dla mnie zagdką, twoje usta były ukojeniem moich myśli, były moim lekarstwem, które teraz mogłam smakować po raz ostatni, to tak jak kryzczenie gdy nikt cię nie słyszy, gdy rozpruwałeś mi ubrania by tylko jak najszynciej dostać się do mojej skury, gdy rwałeś mi rozporek u spodni, co wtedy myślałeś? Dotyk twojej szyji, dotyk twoich barków, dotyk twoich dłoni, jak ja będę umiała się pogodzić z faktem że teraz będziesz należeć do innej? Ściskałam twoje plecy jak najmocniej, by tylko nie czuć bólu od przemyśleń, byłeś dla mnie taki idealny, byłeś dla mnie taki prawdziwy . Kochałam cię jako przyjaciela, jako kochanka. Byłeś dla mnie wszytskim . Byłeś dla mnie życiem . Twoja twarz nie mówiła wtedy nic, nie mogłam odczytać z niej nic. To tak bardzo mnie zastanawiało. Czemu? Jak ? Sex bez papierosa po, to jak nie dokończony sex, ostatnia noc na twoim parapecie, ostatnia noc z tobą dobiegała końca. Ulica z twojego okna była taka piękna, to powietrze było już takie wiosenne, lato nadchodziło a nasze przygodna już dobiegała końca, to były ostatnie godziny, gdy mogłam ci coś powiedzieć. Twój wzrok, "czy ty mnie wogóle kiedyś kochałeś?" ... "Veru nie wiem jak mogę nazwac uczucie które we mnie jest gdy jestem obok Ciebie, masz w sobie coś co nie umiem opisać, co sprawia że mam ochote zedżeć wszytsko z Ciebie i cię nigdy nie póścić, dlatego musze odejść, nie chce kochać nikogo, nie chce być kochanym, to nie jestem ja, to nie jest w moim stylu" .. Co ja miałam teraz ze sobą zrobić? Zapaliliśmy jointa, co miało sprawić że się uśmiechniemy , lecz ja tylko zaczełam płakać, co za piekny Happy end... Zaczełam na Ciebie krzyczeć, zaczełam drzeć się że mnie ranisz, że jesteś obojętny na mój ból, czułam się jak umierająca, bo taką byłam. Siedziałes naparapecie i patrzyłeś jak pijana i zjarana walałam się po pokoju w takt "We found love". Byłam skończona, lecz równocześnie tak cholernie zakochana.. Stanełam zapłakana, popatrzyłam się na Ciebie , uśmiechnęłam się i powiedziałam : "Wiesz co? Idę, mam dość, ja umieram". Lecz mnie nie puściłeś, wiedziałeś że zrobiłabym sobie coś , byłam taka przygnębiona, położyłeś mnie do łóżka, przykryłeś i zgasiłeś światło w sypialni a sam poszłeś jeszcze pograć, jak zwykle, rano obudziłam się obok Ciebie, w twojej bluzie i bokserkach, ubrałeś mnie w swoje ubrania, spałeś a ja nie chciałam już więcej płakać przy tobie, ubrałam się,zebrałam swoje rzeczy, poszukałam okularów i chciałam już wyjść, lecz napisałam ci jeszcze kartkę :
"Dziękuję, za wszytsko. Philip.. wiedz że ja zawsze będę Cię kochać,
czy tego chcesz czy nie, wracaj kiedy tylko chcesz,
ja zawsze będę na Ciebie czekać,
każdy papieros będzie mi o Tobie mówił,
żegnaj... Mam nadzieje że będziesz szczęśliwy,
że ona będzie lepsza ode mnie, że ona da ci to, czego ja nie mogłam".
Twoja na zawsze, Veru."
Co się ze mną potem działo? Umarłam i żyłam na nowo. Ale to już gdzie indziej.. Żegnaj fotoblogu, to ostatni wpis tutaj, to ostatnie pożegnanie... (Kocham Cię Philip, na zawsze..). " Pozostało: 0.0 % "