Oto moje nabytki sprzed miesiąca. Wcierki jeszcze nie używałam, ponieważ czekam na podleczenie palców.Myślę jednak, że od przyszłego tyg. będę mogła spokojnie zacząć wcieranie. Natomiast tabletki skończyły mi się jakieś 2 dni temu. Zażywałam je regularnie. Może raz, czy dwa zdarzyło mi się pominąć. Chciałabym je zrecenzować i muszę się wspomóc przy tym ulotką, bo samej ciężko mi coś wykrzesać.
A więc co obiecuje producent?
"Działanie:
- wspiera kluczowe procesy dla poprawy witalności komórek: nawilżenie, odżywienie i dotlenienie,
- oczyszcza organizm, pomagając usuwać z komórek substancje toksyczne,
- korzystnie wpływa na naturalne procesy odnowy komórek skóry, włosów i paznokci,
- wspomaga walkę z wolnymi rodnikami spowalniając procesy starzenia się skóry,
- korzystnie wpływa na sprężystość, elastyczność i gładkość skóry,
- zwiększa odporność skóry, włosów i paznokci na działanie czynników zewnętrznych,
- wzmacnia włosy i paznokcie i stymulują ich wzrost,
- pomaga utrzymać zdrowy wygląd i dobrą kondycję skóry, włosów i paznokci na dłużej."
Jeśli chodzi o nawilżenie, odżywienie i dotlenienie. O ile stwierdzienie działania na te dwa ostatnie "o" jest trudne to pewna jestem, że do nawilżenia nie przyczyniły się jakoś szczególnie. Tabletki miały wielkie pole do popisu, ponieważ przez ostatni miesiąc moja skóra przede wszystkim potrzebowała mega nawilżenia. Od tych tabletek go nie dostała.
W pierwszym tygodniu kuracji nieźle mnie wysypało, więc można podejrzewać, że to jest właśnie to oczyszczenie organizmu. Przed okresem wyskoczyło mi dodatkowo aż 5 "potworów" ( tak nazywam stany zapalne, które siedzą pod skórą i niby ich nie widać, ale skóra jest zaczerwieniona, opuchnięta i cholernie boli). Zazwyczaj pojawia mi się taka niespodzianka gdzieś w okolicach brody albo czoła. I wtedy wiem, że coś się zbliża, ale tym razem to było przegięcie. Wszystko pojawiło się w centralnej części twarzy. Jak dobrze, że moja kochana maść ichtiolowa potrafiła sobie poradzić nawet z tymi okrutnymi potworami. :D
Jeśli chodzi o paznokcie tutaj tabletki spisały się na medal! Na początku mojej pracy była masakra! Paznokcie rozdwajały się, łamały i mimo że obcinałam je najkrócej jak się dało i tak nie było poprawy. Aż zaczęłam łykać te tableteczki i paznokcie powoli zaczęły powracać do zdrowia, a nadal pracowałam w takich samych ekstremalnych dla nich warunkach. Paznokcie szybciej rosną, są naprawdę mocne i twarde. Dawno już takich nie miałam.
Co do włosów to nie mam zielonego pojęcia czy zadziałały, bo nie zmierzyłam ich przed kuracją. Na pewno nie powodują pojawienia się nowych włosów, bo żadnych babyhair nie zauważyłam, a szkoda.
Reszta obietnic dotycząca skóry raczej się nie sprawdziła. Dla mnie ciężko jest określić, czy coś wpływa na elastyczność, gładkość i jędrność, bo z racji wieku moja skóra właśnie taka jest bez pomocy tabletek. Jeśli w jakiś sposób to wspomogły to nie mam nic przeciwko. Na pewno nie zaszkodziły.
Przeglądając teraz ulotkę znalazłam informację, że należy tabletki brać przez okres 2-3 miesięcy, by zauważyć efekty. Gdyby były one nadal po promocyjnej cenie 9,99 zł być może bym się skusiła, ale szkoda mi wydawać 21,99 zł na coś czego w sumie nie do końca jestem pewna.
Podsumowując: Tabletki nie zaszkodziły. Wydaje mi się, że ich niewielki efekt jest związany po prostu zbyt małą ilością minerałów lub faktycznie potrzebują więcej czasu by się "popisać".
Jeśli ktoś chce spróbować nie odradzam, ale niech nie spodziewa się cudów. :)
Skład: 1 kapsułka zawiera 12mg witaminy E (ekwiwalentu alfa-tokoferolu) co odpowiada za 100% realizacji Zalecanego Dziennego Spożycia oraz 800ľg witaminy A (ekwiwalentu retinolu) co stanowi 100% realizacji Zalecanego Dziennego Spożycia, 50ľg biotyny (100% realizacji Zalecanego Dziennego Spożycia), 1000ľg miedzi (100% realizacji Zalecanego Dziennego Spożycia) oraz 143mg ekstraktu z ziela skrzypu polnego (brak ustalonych norm Zalecanego Dziennego Spożycia).
Myślę nad tym, żeby zacząć wspomagać się wit. A+E. Wiecznie młoda nie będę, a lepiej zapobiegać niż leczyć. Chętnie wróciłabym też do ziółek i oleju z wiesiołka. Zobaczymy na co pozwoli mi mój studencki skromny budżet.
Jestem też po pierwszym peelingu kwasowym salicylowy+lipohydroksylowy. Jak na razie buźka się nie buntuje. Skóra zacznie pewnie schodzić za kilka dni. Ciekawe jak bardzo mnie wysypie.
Chcecie dowiedzieć się coś więcej o magicznej maści ichtiolowej? W ogóle mnóstwo mam takich cudów natury np. olejek z drzewa herbacianego, olejek pichtowy, olej z wiesiołka, siemie lniane. Nie ma co pakować w siebie chemię wystarczy rozejrzeć się za tym co daje nam Matka Natura.