Zabawne, jak niespełna miesiąc temu pisałam tu opisy przeżyć wewnętrznych, kiedy to błądziłam i byłam zainteresowana Ł. Dzsiaj nadal błądzę, ale bez niego. Z kimś innym, nowym, ale zarazem starym. Wciąż błądzę i szukam swojej drogi. Wracając do niezbyt odległej przeszłości... Uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko to, co działo się do tej pory i to, co było ściśle związane z Ł. również nie było dziełem przypadku. To było coś w rodzaju karmy. Dał mi nadzieję, poszedł do innej, zostawił ją, znów dał mi nadzieję i wtedy to ja oprzytomniałam i zostawiłam go za sobą w tyle. Już wiem, jak K. czuł się wtedy, kiedy ja, głupia i naiwna ja, zboczyłam z toru. Pogubiłam się. Nie myślałam. Przepraszam. Zostawmy w tyle rozczarowań gniew... Napisałam. Odpisywał. Było miło. Nie łudzę się, że napisze pierwszy. Zabawne, jak serce może wszystko tak łatwo, w okamngnieniu pogmatwać. Skomplikowane. Tak bardzo... Dziś już wiem, że K. jest tym, na którego mogę czekać wieczność. Nie zrezygnuję z niego. Nie pozwolę mu upaść.
Wkładając kurtkę, też o nim myślę.
Użytkownik vallanet
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.