One jeszcze o tym nie wiedzą, ale w następnym tygodniu (jak wyzdrowieję) będą pomagały mi ogarniać ubranka młodego :D
Matko Boska Bobasowa! Dlaczego nikt nie uprzedził mnie, że dzidziusiowe rzeczy zajmują tyle miejsca? Gdzie ja to wszystko pomieszczę (a raczej upchnę) ? Jak to logistycznie rozmieścić w domu? Kiedy wypiorę te wszystkie mini ciuszki i maskotki, albo spakuję torbę do szpitala? Aż boję się wymieniać dalej, bo pewnie jest tego o wiele więcej niż myślę ;) Miałam to wszystko zacząć ogarniać w tym tygodniu, ale rozchorowałam się, i naprawdę nie mam siły... Od wczoraj jestem na antybiotykach, dopadła mnie angina. Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek miała to cholerstwo, niefajnie... Choroby ciągną się u mnie tygodniami, ale teraz nie mogę sobie na to pozwolić. Nie wyjdę z domu dopóki nie będę miała pewności, że jestem zdrowa. W końcu o malucha chodzi ;)
26-go i 27-go września miałyśmy z Rysią piersze zajęcia i powiem Wam, że... Madafaka. Madafaka! Madafyyy... Spodziewałam się ogromu zajęć, notatek, nauki, zaliczeń, prac kontrolnych, i tego wszystkiego, ale... MADAFAKA! Naprawdę mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak zawód kosmetyczki jest trudny i wymagający! Dokładnie tak samo, jak nawet nie gorzej, jest z okresem nauki :) Z pewnością nie jest to kierunek, który można przeskoczyć i jakoś się prześlizgnąć... I dobrze! W końcu praca kosmetyczki jest odpowiedzialna, trzeba naprawdę wiedzieć co się robi. To nie tylko nakładanie maseczek i robienie pazurków, a do tak bliskiego kontaktu z klientem nie każdy się nadaje ;) Zajęcia bardzo mi się podobają i ciekawią mnie, naprawdę kręcą mnie takie klimaty! :) Ale czy aby na pewno sobie poradzę? Z takim mini malusim maciupkim bobasem? Pierwszym moim? Już nie jestem tego taka pewna i pozytywnie nastawiona, szczególnie gdy wyobrażam sobie, że miałabym zostawić takiego maleńkiego, bezbronnego i zapłakanego tygodniowego bobasa :( Ale tak jak sobie obiecałam - spróbuję! Dopóki będę mogła, i dopóki będę miała siły, nie odpuszczę sobie. Po prostu nie będę dla siebie surowa, nic na siłę. Do szkoły zawsze mogę wrócić, a tego najważniejszego i najpiękniejszego okresu z bobasem nikt mi nie zwróci. Szczególnie tych pierwszych tygodni i miesięcy. Jednego jestem pewna - na pewno nie postawię szkoły nad Dominikiem! I naturalnym karmieniem piersią np... ;) Mimo tego, że byłoby mi bardzo przykro, gdybym miała zrezygnować, nie ukrywam! Ale są sprawy ważne i ważniejsze, sprawa nie podlega w ogóle dyskusji :) Ale dopóki będę mogła, to będę walczyła. Co się nauczę, to moje! Co poświruję na pratykach, to moje! Po prostu nie mam już takiego parcia, że muszę to zrobić tu i teraz. Wiem, że przecież nikogo nie zawiodę i wszyscy to zrozumieją, gdybym miała zrezygnować ;) I już nawet nie chodzi tutaj o to czy dam radę, tylko czy będę chciała żyć na tak wysokich obrotach... Wiem, że wszystko jest do zrobienia, i są mamy, które ogarniają nie tylko dziecko i dom, ale i szkołę, pracę... Takie kobiety bardzo mi imponują, ale zawsze jest coś kosztem czegoś. Każdy ma swoje priorytety, albo co gorsza, nie ma innego wyboru i po prostu musi to wszystko pogodzić. Ja na szczęście nie jestem w takiej sytuacji, za co jestem bardzo wdzięczna... Ciekawa jestem jak to będzie! Ale i tak jestem z siebie dumna, że w ogóle się tego podjęłam :) Prawda jest taka, że wszystko będzie zależało od małego Bobiego i jego charakterku! Czy będzie wymagającym skrzecząco-płakusiającym brzdącem, który mało i źle sypia (a jak on, to i ja! :P ) , czy będzie potrafił dogadać się z matką... :D
Fiuuu! Wygadałam się, ulżyło mi :)
P.S. Dziękuję Małżu za piękną różę bez okazji... Kocham Cię!