To moja mała wojna. Walka o poranny oddech na Twoich skroniach. Moja wewnętrzna rewolucja. Noce bez łez nieprzespanych godzin. Dni malowane smutkiem. Ogrzewam serce wychłodzone od wiatru. Z rzęs obmywam strumienie.Przyjemniej mi milczeć, gdy w środku dusza krzyczy. Jestem jak ogłuszona, monotonnie Ci śpiewam. Dni oddaję bez walki,z nocą milczę o życiu...
gdy w środku zostaną zgliscza, powiem Ci napewno.
Przepraszam, że znów ptaki. Za bardzo je kocham,