Z cyklu: Dwoje, w bezkresie słów..
(...) Nastało milczenie.. Nie była to jednak cisza przed burzą.
Ten moment, nie przynosił lęku na ich twarze, nie domagał się próby ucieczki.
Nazwaliby go raczej - czekaniem..
W każdym z nich objawiało się ono w inny sposób;
On, bezradnie rozłożył ramiona, zamknął oczy i chyba począł marzyć.
Ona, pozwoliła za to, by uśmiech delikatnie wkradł się na Jej usta.
I tak czekali, milcząc, bo na co zdałyby sie słowa,
gdy jak żadni inni, rozmawiali niemo, za pomocą oddechów..? (...)
/Marząc o promieniach słońca..