I wiem, że w tej sytuacji nic nie mogę zmienić. Bezsilność, a przecież tak bardzo pragnę spokoju. Strach, który cały czas mi towarzyszy, niewidoczny pod maską obojętności, lęk o to, że w końcu nie wytrzymam tego wszystkiego, że jednak się poddam, bo już jestem na skraju wyczerpania, stoje na krawędzi urwiska i nie wiem jak długo się na niej utrzymam. Może niedługo po prostu skoczę. Nie będę już musiała tego wszystkiego znosić.