Zupełnie nieistotne stało się prawie wszystko. Chora obojętność we mnie siedzi. I mimo, że cholernie chciałabym coś zmienić, zacząć żyć - nie potrafię. Nie teraz, nie w tym miejscu. Nie da się się. Nie, nie, nie. Zbyt dużo toksycznych ludzi, sytuacji wokół, na które jakoś trzeba się uodpornić. Zbyt dużo kłamstwa i dziwnej zawiści wisi w powietrzu. Głupoty zresztą też. Pomieszania z pogmatwaniem też. Szkoda tylko, że obojętność nie jest cud-lekarstwem na ogólne pogubienie w tym całym bałaganie...
A tak na marginesie to... wiosny, wiosny, wiosny mi trzeba!