- Czy jeszcze coś Panu podać? zaptał mnie kelner, ojciec, mąż, młody chłopak, córeczka Ania, wiem ze nie chce wracac
dzis zbyt wczesnie do domu, a kto by chciał, teściowa pojawiła się z niezapowiedzianą wizytą, czasem im współczuję,
czasem sobie, do tej pory zdaża się, zbyt duże zainteresowanie osobami, które znajdują
się w pobliżu. Tak proste, jak czytanie z menu, które przed chwilą miałem przed sobą. Pora z tym skończyć przez to znów
się rozczulam nad ich losem...
- Nie, dziękuję. Patrzę mu w oczy, kładę stówę, nie ingeruję, proponuję, delikatnie muskam jego świadomość, niech wróci,
uśmiecha się, intruz niedługo wyjedzie, a on nie stworzy problemów swej żonie.
Odsuwam krzesło, otwieram drzwi tarasowe, staję przy balustradzie, jak kiedyś, kilka lat temu, które teraz dla mnie
wydają się wiecznością, dosłownie wiecznością. Pamiętam to miasto, to miejsce. Przepiękna skarpa, plaża, piasek odbijający promienie zachodzącego
słońca. Często staram się wracać,paradoksalnie kawa nie jest zbyt dobra, herbata do wybitnych również się nie zalicza, ale ten czar,
magia tego miejsca, stanowi dla mnie jedno z nielicznych powiązań z taką przeszłością, którą chcę wspominać, a którą coraz mocniej zaczyna przesłaniać gęsta mgła zapomnienia.