Ten tydzień w szkole to jakaś masakra...
Same zastępstwa.
Jest okej, pomijając fakt, że sama nie wiem czego chcę. Humor zmienia mi się z minuty na minutę. Oszaleć można.
W szkole jest pusto, przynajmniej tak mi się wydaje. Budynek pełny ludzi, a jednak czuję się w nim samotna... Może to ja wariuje?
Odbija mi szajba.
Głupieję.
No... ale co z tego? Przecież to nie ma znaczenia. Moje problemy się nie są ważne, nawet lepiej, ze zrzucam je na drugi plan. Wtedy się czuję jakby ta sytuacja mi odpowiadała. Wróćmy do codzienności, przyklejonego uśmiechu, monotonii...
Pytajcie