Monia, wiem, że zawsze to tutaj czytasz, ale nie czytaj, bo ja to piszę tak o sobie, żeby kiedyś przeczytać i pośmiać się, jaki to inteligent ze mnie. :P Więc nie czytaj! ;p ;*
No miałaś nie czytać! ;p
Dzisiaj napiszę sobie o ostatniej sobocie, bo tak mi sie przypomniało.
Wróciłyśmy o trzeciej, po trzeciej byłam już w domu. Nie myślałam raczej o niczym ważnym. Albo i w ogóle o niczym nie myślałam. Rzuciłam wszystko byle gdzie, byleby tylko się tego pozbyć, ciuchy porozrzucałam, enzymy nadal trawiły jeansy, ja tylko wciągnęłam na siebiez koszulkę piżamową i zasnęłam, zasnęłam głęboko. Teraz najlepsze. :D Rano się budzę i tak sobie myślę..."ale mi cholera jasna gorąco w stopy!!!". Patrzę, a na stopach mam czarne grube męskie skarpetki [jak wychodziłam dnia wcześniejszego z domu to miałam swoje zielone.;p] I tak siedzę na łóżku i kminię.. skąd one? Po co? czyje? Skończyło sie na tym, że wymyśliłam. :D
Wiem, że jestem niczym kozi bobek..ale co ja poradzę. Doktorka przedłużyła mi prochy.... Nie wiem, jak przeżyję grudzień. ;ppppp
Ale czy to ważne? :P