Uświadomiłam sobie ostatnio, ze jeśli tylko nie będę umiała, chciała (bo w końcu po co wysilać się bezefektywnie? dekadencja moja nie postąpiła aż tak dramatycznie, by popadać w emocjonalny masochizm). Gdyby to wszytsko, gdyby któraś z części mojego życia (niewykluczone, że jesteś w którejś z nich) mnie przerosła, to bez wahania odcięłabym łączącą mnie z nią nić. Bez względu na wszystko. Bez względu na dobre chwile, które w niej spędziłam. Wezmę i się odetnę normalnie. Aż w końcu zostanie może jedna nić... A wtedy sama będę musiała utkać nowe, metodą prób i błędów. Ale nie zawaham się. Jeśli tylko ruszy się jedną kostkę,poleci całe domino...
_____________________________________________________
"zamknąć się w białej celi, odnaleźć siebie
albo zgubić siebie skazując się być może
na godziny obezwładniającej klasztornej acedii.
Tożsamość? Kpij sobie z tego.
Patrząc wstecz, wspominając swoje przeświadczenia i przypadki,
powiedz sam - jak tu można mówić o tożsamości."
Julia H.
_______________
Pozdrawiam komentujących i kochanych:*:*