,,Napisałabym ci sto tysięcy wierszy w jeden wieczór.
Sto tysięcy ,czaisz? -na pergaminie tak, jak w średniowieczu.
O miłości, chcesz? Albo o smutku i rozstaniach. Tylko powiedz, usiądę i napisze to do rana.
Nie mogę się odnaleźć, nic nie jest tak jak przedtem.Myślę o tobie 24h choć nie chcę.."
Tym oto fragmentem pseudo-rapu pragnę rozpocząć notkę o niczym. Tak, o niczym. Bo czy można nazwać jakkolwiek inaczej to,co czuję a za razem to,co chcę tutaj przekazać?
Czuję się pusto. Tak. Kolejny raz czuję się tak cholernie pusto. Nienawidzę tego uczucia. Jest mi tak cholernie źle,pusto, tak cholernie muszę udawać ,że wszystko jest spoko. Tak cholernie mnie wkurzają szczęśliwi ludzie, bo ja tak nie potrafię..
To uczucia tak cholernie CHOLERNE ,że nazwę mojego photobloga zmieniłam na takową.
Mogłabym nawet spokojnie rzucić linkiem, gdyż mam tę świadomość,że i tak nikt tego nie czyta...
Mniejsza o to...
Wiesz , Y? Strasznie intryguje mnie to,co teraz u ciebie się dzieje. Mianowicie to,że tak świetnie się bawisz i sprawiasz wrażenie szczęśliwego, przy okazji mając mnie w dupie, a ja muszę się szczerzyć i udawać,że nie mam Ci tego za złe,chociaż mam. Mam NAM to (i tu znów padnie to słowo) cholernie za złe.
Pada deszcz...
Kolejna sprawa, która sprawia,że nie funkcjonuję poprawnie to ona- W.
Rozwala mnie od środka,kiedy widzę ją tak szczęśliwą z innymi ludźmi. Czuję,że się dusiła tyle lat ze mną,że podcinałam jej skrzydła. Nie wiem, nie mam pojęcia , w jaki sposób to robię,ale perfekcyjnie doprowadzam wszystkie wspaniałe sprawy i szansy w moim życiu do autodestrukcji. Wszystko znika od tak- niby samo.
Jest to nie tyle irytujące i smutne,co interesujące. Jak może cokolwiek znikać samoistnie...niczym ..papieros.Tak. To dobre porównanie. Niczym ...papieros..
Każda moja znajomość kiedyś wygasa..jak..papieros.
Również człowieka można porównać do papierosa..
Również ja nim jestem.
Czuję się,jakby ludzie palili mnie zaciągając się "po trzy buchy"...co chwilę jestem w innych rękach...u boku innego człowieka. Ten człowiek trzyma mnie tak delikatnie,żeby nic mi się nie stało..sprawia wrażenie opiekuna, czuję się bezpieczna ..jednak po pewnym czasie okazuje się ,że ów człowiek , "przyjaciel" ,któremu właśnie zaufałam spalił we mnie jakąś cząstkę mnie- nieodwracalnie...i podał dalej. Nadejdzie czas,kiedy wypalę się całkiem..wtedy ludzie wyciągną "z paczki" kolejnego "papierosa" i wykończą również jego... tak pójdzie jeden,za drugim,jeden , za drugim. Samodestrukcja. Autozpalanie. Koło zamknięte. Umieramy.