Rozdział I .
cz. 3 ; *
Półtora roku po śmierci matki ojcec postanowił się powtórnie ożenić. Niby, że dla mojego dobra. Hella wcale nie była dobra. Wręcz przeciwnie. Ninawidzę jej tak samo jak nienawidzę jej córki. Są okropne.
Od kiedy się wprowadziły do domu, naszego domu, nazywam to miejsce " Domem Wariatów ". Nazywam je tak, bo to nienormalne codziennie rano zamiast krzyków : " Córeczko, co chcesz na śniadanie ? " słyszysz : " O Boze ! Gdzie jest ta moja nowa sukienka ?! "
Ale nie o tym teraz mi mysleć. Liczy sie to, że Jack ... nie żyje.
Dobrze wiem, że bez niego będzie inaczej, całkiem inaczej. Już przed jego ... odejściem było źle. Tylko dla niego żyłam. Kochałam go jak rodzonego brata. Był taki dobry, a teraz ... odszedł.
Podszedł do mnie tata. Miał łzy w oczach. Znał Jacka. Poznał go dawno temu i mimo tego, że tylko trochę go znał, lubił tego chłopaka.
- Wszystko dobrze ? - zapytał, chociaż znał odpowiedź. Ciężko mi było mówić.
- Nie może być dobrze. Jack nie ...Odszedł - nie mogłam powiedzieć " nie żyje " . Słowa te nie przechodziły mi przez gardło. Moja lodowatość w głosie widocznie zabolała ojca.
- Panie Helliv, powinien pan już isć. Pacjentka jest w szoku, nie można jej teraz denerwować - wypowiedź padła z ust lekarza, którego nie zauważyłam, ponieważ stał w kącie. Miałam ochotę ucałować go za te słowa.
- Dobrze, już wychodzę - niechętnie spojrzał na lekarza,a następnie zwrócił się ku mnie - Muszę iść. Będę potem. Jak odpoczniesz. Pa.
- Pa.
Odsunął się od łóżka, spojrzał na mnie z miłością, której nie okazywał mi od kiedy ponownie się ożenił, a następnie wyszedł. Spojrzałam na lekarza .
- Dziekuję - wyszeptałam.
- Ależ nie ma za co . Prosze się przespać - powiedział z uprzejmością i podał mi tabletki, które z ledwością połknęłam.
Lekarz wyszedł, a ja ze łzami w oczach nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Piszczie co o tym sądzicie .
< 33
Dla mnie to bardzo ważne.