mam w sobie taki mętlik. bezkształtny, bezosobowy zlepek wspomnień, wstydliwych gestów, kilka wyświechtanych obietnic, regułki wypowiadane przed snem, wyuczone jak modlitwa. później przechodzi mi przez głowę myśl - wymyśliłam sobie Ciebie - i w tym wszystkim ty; jak sen, jak zjawa co nawiedza, mara, majak szaleńca, umysł w nocnej gorączce.
przecież musisz istnieć gdzieś jeszcze.