Gdy wracam myślami do września 2010, to pamiętam jak bardzo nie cierpiałam mojej klasy. Chciałam się nawet przepisać. Jednak coś zdecydowało, że tego nie zrobiłam i zostałam z nimi do końca. Szczerze? Nie żałuję. Owszem, moze byloby mi lepiej w otoczeniu innych ale nie zamieniłabym tej klasy na żadną inną. Pomimo tych sprzeczek, kłótni, wyzwisk, przypałów i setki innych spraw. Te stłuczone obrazy, setki wykładów od pani Lidki, bluźnierstwa i rzucanie krzesłami na technice i platyce, rzucanie kredą, kasztanami i śniegiem, przypały zgarniane od dyrektorki i wychowawcy itp
Bedzie mi tych brudasów brakowało. Bo były takie dni, kiedy miałam doła i wraz z wejściem do szatni nagle znikał. Bezcenne uczucie, kiedy wchodzisz do szatni w pół do ósmej i widzisz wszystkich zaspanych z książką od chemii lub fizyki, bo Marzena robi sprawdzian.
zmienianie papci, beka w ławce, palenie papierosów w kiblach, wódka na stołówce...
tylko w 3e.
Chciałam, żeby te lata zleciały szybko i każdy roszedł się w każdą stronę. Za szybko i za krótko to wszystko trwało.Gdybym mogła cofnełabym czas o rok i przeżyła to jeszcze raz. Jutro poleją sie łzy. Dziś już się nawet polały.
Żal mi opuszczać szkołe, ludzi i wychowawcę. Czas jednak jest nieubłagalny i zmusza nas do zmian.
Mam nadzieję, że każdy z nas trafi do dobrej szkoły, osiągnie sukcesy i zda maturę.
Z paroma ludźmi chciałabym nadal utrzymywać kontakt i mam nadzieję, że tak też będzie.
Kocham Was, cwele :*