Chciałem tu napisać tekst, który naskrobałem pare chwil temu, ale odpuściłem sobie tę cześć tej nieciekawej notki żeby oszczędzić wam ( i tak tego nie przeczytacie) sił. Tekst i tak został spalony zaraz po przeczytaniu. Za dużo w nim pytań, a za mało odpowiedzi.
Dzięki brat, że jesteś.
Tak. W tym momencie moje życie to z pewnością piekło. Odbijając się od jednego problemu do drugiego, bez szansy jakiegokolwiek zatrzymania się chociażby na złapanie oddechu czy też krótkie przemyślenie sprawy. Z resztą co ja wam się będę żalił, skoro i tak nikt tego nie czyta, a jak już czyta to i tak go to jebie.
Przykro mi, że nie mam już wsparcia w praktycznie nikim. Nikt nie chce mnie wysłuchać, każdy robi coś (to coś nie jest przypadkowe i nie ma na celu określenia tego, że każdy jest zajęty. Po prostu Nie chce się tym czymś chwalić na forum publicznym) i to mnie strasznie przytłacza. Czuję że odpływam. Mam papkę z mózgu. Wiem, że jak się nie zepnę i tego wszystkiego nie naprawię, to część się posypie. Stracę wiele. Nie wiem nawet czy chce to stracić.
Trace tlen, trace Ciebie, trace wszystko.
Drżą mi ręce. Nie wiem już czy to z nerwów czy z zimna. Siedzenie 15 minut na dworze w koszulce dało o sobie znać. Dobrze mi z tym. Kiedy patrzę jak latają mi ręce widzę i czuję jak słona łza na nie spada. Niby nic wielkiego. Nie oddaje to nawet kawałka stanu w jakim jestem. W tej jednej pierdolonej agonii, która jest wszystkim i niczym. Sens tego wszystkiego jest taki żeby co? Żeby ktoś (niekoniecznie Ty) zainteresował się moją osobą. Spytał "Ej stary, co jest? Widzę, że coś jest nie w porządku." Niestety sam będąc taki dla wielu osób zapomniałem, że to niestety nie działa w dwie strony.
Pale kartki, pisze fajki.
Jest to jedna z ostatnich prób podjęcia walki przeze mnie. Potem będę się tylko i wyłącznie zatracał w tym co mnie coraz bardziej wchłania. Znowu wrócę do dawnych czasów, gdzie gdy ktoś wyciągnął do mnie dłoń to mu ją oplułem. Może i wtedy było fajnie. Może i krócej bym żył, jakbym się za siebie nie wziął i nie postawił na nogi. Może to jest właśnie alternatywa dla mojego życia. Czemu to wszystko jest tak skomplikowane? Czemu nie może być jak przed wakacjami? Czemu ja? Czemu teraz? Czemu jak Cie potrzebuje? Czemu czemu czemu?
Głupim, bo wierzę. Mądrym, bo zamieniam wiarę w czyny. Czy i tym razem?
Jest tyle rzeczy, które mógłbym napisać, że z pewnością nie starczyłoby tu na to miejsca. Nie napiszę. Na pewno. Na pewno też nigdy nie powiem.
Nie odpowiadaj notką na notkę. (Jeśli chcesz mi oczywiście odpowiedzieć) Jak chcesz mi odpowiedzieć to umów się ze mną i chociaż próbuj mi odpowiedzieć w twarz. Ja nie miałem szansy powiedzieć tego co jest nie tak. Nie dopuszczę do tego żebyś też tej szansy nie miała.
Paulino, Kocham Cię, ale to jest jedna z ostatnich prób.
Jeśli na prawdę Ci zależy, nie spierdol tego.
"Nicość,
panika,
pustka,
dno,
Żyletka,
trucizna,
gaz,
gaz,
skok
Puzzle tysiąc elementów podarte jak papier
Ja, które ranek wita strachem
Nie mam nadziei, mam cel, mam wolę, mam siłę,
Mam głód, bo wciąż wszystkiego nie zrobiłem
Kilo koksu prosto w żyłę bo nie ma czasu
Złodziej liter, który ćpa każdą chwilę, żyjesz?"
Trzymej się. Nie wiem już nawet czy i gdzie jestem. Bo nie ma mnie po co nigdzie być.
Haha. Ale mam doła. Żal mi samego siebie jak patrzę jaki jestem żałosny.