bez konkretnego sensu to moje życie.
Próbuje jakoś wrócić do normalności. Kilka minut wymiotowania krwią, walenie serca i pulsowanie w głowie. 50ml syropu na "zaburzenia nerwowe", bezsenna noc... i z nowu "zwykły" dzień.
Kolega dzwonił, niedługo wychodzi z pierdla i chce się spotkać, chyba nie pójdę.