Pamiętam tamten stan. Leżałam na łóżku i z trudem mogłam się podnieść. Walczyłam z każdym ruchem, z każdym oddechem. Nie byłam chora, fizycznie wszystko było ze mną w porządku. To od środka zjadała mnie depresja. Zjadał mnie smutek i strach - jak dalej żyć, kiedy wszystko się sypie, kiedy nie widzi się już sensu i tylko ostatkiem sił trzyma się kurczliwie ziemi, trzyma się życia, ale czujesz, że na twoich plecach leży tak wielki ciężar, że nawet wstanie z łóżka, jest ponad Twoje siły. To było 3 lata temu. Tamten czas był dla mnie najtrudniejszym w życiu. Ale tamten czas dał mi też kopa do tego, aby wreszcie się pozbierać i zacząć walczyć.
2 lata terapii, 2 wizyty w szpitalu, leki i codzienna walka. I powtarzanie sobie "Skoro jest tak źle, że gorzej już być nie może, to znaczy, że może być już tylko lepiej". Walczyłam i wygrałam. I od dzisiaj chce wam zacząć o tym opowiadać, opowiadać o tym jak wygrać i cieszyć się życiem. Tym realnym, nieinternetowym życiem. Można wygrać, tylko trzeba podjąć walkę.
Nie pierwszy raz zakładam bloga, ale mam nadzieję, że tym razem uda mi się go trochę pociągnąć. I mam nadzieję, że choć jedna osoba dzięki tym wpisom spojrzy inaczej na świat i swoje życie. Chcę, żeby tak było, bo otacza nas za dużo smutku, a życie radosne jest znacznie łatwiejsze, nawet gdy natrafia się na takie same problemy jak w smutnym życiu. Łatwiej je znieść, łatwiej zwyciężyć.
Tego wam dziś życzę i mam nadzieję, że będziecie tu czasem wracać.
Alicja