Rekolekcje, a na rekolekcjach apogeum beki ze wszystkiego.
Nie należę do praktykujących katolików, oj zdecydowanie nie.
Wczoraj załamanie, a dzisiaj w miarę normalnie. Normalnie, czyli szaro.
Niby dobrze, a jednak czegoś brakuje.
Zjadłam nawet nie tak dużo, poza obiadem, na który mama kazała mi zjeść naleśniki. Ale sama je smażyłam na szczęście, więc były bez tłuszczu.
Wpadło trochę dobrych ocen. Cieszę się, od dawna potrzebowałam jakiegoś zastrzyku motywacji do nauki. I teraz już taki mam, bo nie chcę zniszczyć mojej pięknej średniej miesięcznej.
No i panuje generalna spina, bo mój kumpel obliczył, że DO EGZAMINU ZOSTAŁO 36 DNI bez niedziel.
Boże, czas tak okropnie leci! Nienawidzę tego prawie tak samo jak śniegu, którego nie wiedzieć czemu nawaliło po pachy, akurat jak zaczęłam biegać.
BILANS
ś: 2 kromki bardzo ciemnego chleba z kozim serkiem
2ś: jabłko, jogurt activia
o: 2,5 naleśnika z danio, 1 z nutellą (-,-)
p: kawa
k: pomarańcza
aktywność: 45 min siatkówki, 45 min aktywnego aerobiku (ćwiczenia wzmacniające <3 )
Aktywność fizyczna to najlepsze lekarstwo na problemy.
Adieu, idę robić przysiady, a potem spać, bo jutro rano pobudka z mel b!