Nie wiem co napisać. Nie mam weny do tego.
Siedzę i ciągle coś gdzieś piszę.
Pół roku szkoły za nami.
Za półtora roku matura. Wariuję?
Nie. Nie uczę się. Nie chce mi się.
Nie mam siły do tego. Nie umiem się skupić nad czymś tak oczywistym.
Ale jakoś tam sobie radę daję. Mogłoby być lepiej, ale na razie nie jest.
Jednakże chyba nie jest aż tak źle, jeśli pisząc list na angielskim, nie wyrabiam się w limicie maturalnym (120 - 150 słów). :)
Szlifuj angielski, szlifuj.
Spać mi się chce? Zależy kiedy.
Teraz nie.
Teraz mam wenę, do pisania sprawozdania.
Coraz mniej jest do zrobienia.
Coraz bardziej kurczy się czas.
(De)Motywujący sprawdzian z polskiego.
(De)Motywujący sprawdzian z chemi.
(De)Motywujący sprawdzian z angielskiego.
Niby tydzień z p. Glinieckm, a do zaliczenia to wszystko.
Jak dobrze, że ta noc długa jest...
Ferie ponoć są wolne. Niby czas na odpoczynek.
Taaaa. Jasne. Chyba nie w tym wcieleniu :)
O! Heleno!
Tak bardzo przeżywasz swój dramat!
Ale i tak najbardziej z tego wszystkiego lubię te rozmowy z Tobą, Nasz Mały Aniołku.
Są już tak na prawdę częścią mnie, i bardzo się martwię, kiedy nie piszesz.
Ale wiem też, że zawsze jest ku temu powód. I gdy możesz, to wtedy piszesz.
Choć i tak nic nie zastąpi tych spacerów, nawet tych najmroźniejszych.
Te rozmowy, śmiechy.
Nawet wtedy tak uwagi nie zwracam, na otaczający nas opad atmosferyczny, zwany śniegiem.
Tak. Wytrzymaj jeszcze trochę. Wiem, że nie jest Ci w tym łatwo wytrwać, dlatego staram się być jak najbliżej. "Za Tobą pójdę w ogień, lub na koniec świata."
A teraz powracam do świata rzeczywistości.
Welcome in land of dream. Australia.
/faza na angielski./