Tak nawiasem mówiąc jestem wstawiony, po mini imprezce u Freaxa. Tyle dobrze, że potrafię w miarę nad sobą panować i gdy trzeba, to zachowuję trzeźwość umysłu. Dzisiejszy dzień przeleciał tak szybko, że mam wrażenie jakbym go w ogóle nie miał. Od rana projektowałem i pisałem zgody, na warsztaty którę wkrótce zacznę prowadzić. Planując to w soim terminalu, myślałem że wyrobię się z tym w około godzinę. Niestety się przeliczyłem. Zajęło mi to całe popołudnie i jestem trochę niezadowolony z siebie i z wyniku jaki uzyskałem. Choć ratuje mnie efekt końcowy, który jednak cieszy oko.
Kupiłem sobie dziś 200 kartkowy zeszyt A4 w kratkę, do zapisywania sobie wszystkich ważnych i przydatnych patentów z warsztatu filmowo-fotograficznego. W nim będę oczywiście sporządzał notatki i zapisywał lekcje, których sam sobie udzielam. Więc jak dla mnie jest to duży krok do przodu, do dalszego rozwoju. Mam nadzieje, że zeszyt będzie wypełniony już pod koniec roku po brzegi.
Zdjęcie... no własnie, zdjęcie! Na zdjęciu jestem ja (zapraszam przy okazji na Facebooka). Zrobione zostało podczas mini tripu do Oświęcimia z Matthewem, Skayem i Magdą (Plackiem :P). Robię na nim trick, który nazywa się "Wall flip". Jest to wariacja z tzw. "Flashem", czyli przełożeniem nóg. Dlatego też nazwa zdjęcia to "Wall Flip flash". Chciałem bardzo podziękować Matthewowi, Skayowi i Magdzie za mile spędzony czas w Oświęcimiu. Miejscówki były tam bardzo ciekawe, choć do wsypasionych też nie należały. Jednak nie oceniam ostatecznie tego miasta, gdyż zwiedziliśmy zaledwie 3 miejscówki i jestem pewien, że wkrótce znowu tam pojedziemy. Nie obyło się oczywiście bez trudnych spraw Skaya i Magdy, ale to było bardziej śmieszne, niż tragiczne. Przynajmniej dla mnie i dla Matthewa, z którym co chwile mieliśmy jakieś powody do śmiechu. Zdjęcie wrzucę chyba też na swoje oficjalne profile, bo nawet mi się podoba, choć wiem, że mogło by byc jeszcze lepsze. Ale to już przyjdzie czas na podciągnięcie tego wtedy, gdy będę posiadał swój własny lepszy sprzęt, bo na razie nie dysponuje niczym. Kompletnie niczym! Ciągle korzystam z laptopa od siostry a nowe zdjęcia zawdzięczam tylko osobom trzecim. Zupełnie szpetnie... No ale jakoś przynajmniej daję radę, nie poddaje i ciąglę idę do przodu.
Znowu dochodzi 3 w nocy, a jutro mam wstać wcześnie, żeby na 10 byc w PASW (Pszczyńska Akademia Sztuk Walki) a potem koło 12/13 zawinąć do Katowic na trening Parkour z chłopakami. Nie wiem jak ja to zrobie zkacowany i w dodatku pewnie też nie wyspany. Będzie ciężko, ale jedno jest pewne. Wytrwam i nie poddam się, bo poprzez zahartowania ciała, można osiągnąć hart ducha. I ta myśl mnie będzie trzymać.
Ciekawostka dnia... Hmm...
No chyba dzisiaj żadnej, poza tym, że pamiętam jak nagrywałem jakiś beatbox w kiblu u Freaxone. Dlaczego w kiblu? Bo podobno tam jest lepsza akustyka, niż w innych pokojach. True Story Bro. A! Jeszcze jedno. Przez pół wieczora porozumiewałem się z Freaxem po angielsku, don't know why, but that was funny.
Take care everyone.
Peace Out! ;-]