Ot takie zdjęcie ze wczorajszego spaceru z młodą i Justyną.
Ostatnio jakoś mnie nic nie rusza.
Jakbym była totalnie wyjałowiona.
Cały czas się uśmiecham, śmieję i latam jak popierdzielona.
Wracam do domu i czuję się nijak.
Cholernie nijak.
Największą, o zgrozo, radość sprawia mi ostatnio oglądanie bajek Disney'a.
Nie czytanie, nie ogladanie anime ale własnie urocze, naiwne i suodkie do bólu animacje, w których na dodatek nie ma ani krzty yaoi.
Co się ze mną do ciasnej anielki dzieje?
Ale mimo wszystko nie jestem nieszczęśliwa. Może nieco smutna, od czasu do czasu.
Może mi nieco brakuje tego czegoś dziwnego, czego pochwycić nie mogę.
I może mogę to nazwać względnym spokojem i szczęściem, w którym brakuje paru elementów.