Aaaaa! Najszczęśliwszy dzień kobiet po dniu kobiet. Mój mężczyzna na ogół nie jest nic a nic romantyczny, ale zrobił niespodziankę niczym z filmu! Dopiął wszystko na ostatni guzik (nawet zaparkował auto w niewidocznym miejscu), niczego się nie domyśliłam. Wchodzę z koleżanką do mieszkania i jest ok, wchodzę do pokoju i tam On! Zaparło mi dech w piersiach, zabrakło słów - pierwszy raz chyba od kiedy jesteśmy razem. Szok i niedowierzanie. Przyjechał do mnie ponad 220km, z prezentami i jedzeniem... Byłam w szoku! Nie podejrzewałam, że tak mnie kocha! Dostałam ramkę ze zdjęciem naszym, babeczki, czekolady, trochę wyrobów domowych jego mamy. Śmiał się, że traktują już mnie jak córkę. Miał zostać jeden dzień (niestety z uczelni wróciłam o 17, a kolejnego dnia do 18.15 miałam być, więc byśmy się nie widzieli..). Jednak został do dziś, że tak powiem! Nigdy, ale to nigdy nie podejrzewałam go o taki gest.
Chociaż jak wiadomo medal ma dwie strony i nic nie dzieję się bez przyczyny. Bo ostatnio powiedział coś czego nigdy nie powinno zostać rzucone w stronę ukochanej osoby. Tudzież mogłam to źle zrozumieć, jak to mówił, ale nigdy nic nie dzieje się bez przyczyny... Mimo wszystko jest progres w relacji między Nami.
Z drugiej strony - chyba regres w nauce. Wyniki niezadowalające. Ale też marna jest moja praca w tym kierunku by to ostatnio zmienić. Zabrakło mi tego czegoś. W dodatku On pojechał i na weekend rozkłąda mnie choroba...
Poćwiczyć muszę bo niestety ostatnio ćwiczyłam we wtorek! O zgrozo i pofolgowałam z jedzeniem, ponieważ gotowane/kupowane było wszystko co lubi mój luby z tego szczęścia. Nie umiem wielu spraw pogodzić ze sobą, co mnie strasznie przytłacza...