Dziś skakanka 130 skoków, potem Mel B i brzuszki. Zaraz po Mel widzę brak kondycji, niby 10 minut, a daje w kość. Ale to nic, idę w dobrą stronę. Może zniweluję moje "płaskodupie" tak zwane. Chociaż w minimalnym stopniu, aby ukazać zarys pośladek - udo. Bo tak to ciężko odróżnić u mnie.
Brzuszek jeszcze trochę i może się uda. Ale praca nad talią to dramat, widzę, że stoję w miejscu mimo starań. A mierzenie kolejne już niedługo i boję się, że zamiast ujemnych centymetrów, będę sobie dodawać. No cóż, najważniejsze to wejść w ten rytm, bo kilka dni takich lżejszych, ale wiadomo kobieta ma te swoje 3-5 dni w miesiącu, gdzie ewidentnie trzeba odpuścić.
Jedyny minus, jaki zauważam w diecie to taki, że nie jestem w stanie wyeliminować słodkości w stu procentach, co ja piszę! Nawet 80% nie jestem w stanie tego wyeliminować. Ale jem je coraz rzadziej, jak będzie ten raz w tygodniu będę zachwycona i wniebowzięta!
Cóż co do nauki. Pierwsze koło w piątek, a wejściówka we wtorek i jeszcze nic nie umiem! Odrobiłam tylko częściowo zadanie, ale muszę poświęcić cały dzień. Trzeba dostać zal i mieć spokój!