Znowu przyszło nam spędzić dzień u Stephena i July :)
Świetowaliśmy narodzenie się klaczki o umaszczeniu pearl lub pearl/cream, która jest niezwykle rzadka i cenna u Gypsy Cobów! Wciąż, jeszcze nie ma 100% pewności, która z tych 2 jest jej maścią ponieważ w krajach zachodniej Europy maść koni opisuje się na podstawie padań DNA genów jakie dzwigają/mogą przekazać potomstwu, a nie tak jak w PL na podtawie tego co widzi przeciętny człowiek. Pomijam już fakt, że PL księgi ubogie są w opisane kolory koni.
Poza tą niezwykle atraktyjną i duża klaczką przyszedł w ten sam dzień na świat kary ogierek. Jego mama doprowadzała mnie do szału swoim zachowaniem. W UK zwą to 'dumną matką' - klacz odgania wszystkich z niezwykłą agresją już z odległości kilkudziesięci metrów, niepozwala malcowi zbliżyć się do nikogo. Głupi kobył!
W zdjęciach wrzuciłam także porównanie malca, którego ostatnio odwiedzałam - na zdjęciach w wieku 3 dni i niespełna miesiąca. Niesamowite jak one rosną w górę i przybierają na masie! Prawie jak konie zimnokrwiste.
Kolejnym dowodem ich szybkiego rozwoju jest ostatnie zdjęcie na którym widać niespełna 2 letnią klacz palomino o piękny imieniu Pippa :D :D :D (wybaczcie mojemu K opcisłą kurteczkę, ale jakoś tak wyszło, że zamieniliśmy się kurtkami :)) )
Wymiętosiłam Gypsiaki i zjadłam przepyszną pieczeń z prosiaka i jestem spełniona! :)
W stajni McCarteyów zawsze wspaniale upływa czas, niezależnie od pogody :)
Czekamy jeszcze na 3, 4 żrebaki tego lata, także zapowiada się piękny źrebięcy raj :))