Widok, który powyżej widzicie, mam (nie?)przyjemność widzieć praktycznie każdego roku. Tak, panie i panowie, tak właśnie Mamba wygląda po ostatniej imprezie, przed wyjazdem do domu! :P
Otóż więc powróciłem z Lginia. I jest bynajmniej dziwnie. Pusto tu, smutno tu. Całkiem inaczej niż tam. Dlatego nie zgadzam się z twierdzeniem, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Bo teraz już wiem, że nie chodzi o to, gdzie. Chodzi o to, z kim. Dokladnie. Z kim.
Pora na sprawozdanie: minęło dni pare, a Wrocław nic się nie zmienił. No, może stadion trochę urósł, widziałem z okna pociągu relacji Głogów - Wrocław Główny. Natomiast u mnie zmieniło się dużo:
ubyło trochę kasy, wakacji, upojnych chwil i kłótni, krzyków Tosi, wody w jeziorze, przybyło wspomnień, opalenizny (a może raczej spalenizny?) i brzuszka poprzez wchłanianie podczas trzech dużych grillów stert kiełbas, karczków, kurczaków i piwa (och! Przpomniał mi się Ulowy powód, by nie iść na pomost do Mamby i Marty:
Ja: Chodźmy tam do nich, Marta woła.
Maciek: To będzie tak, my tam pójdziemy, a pan Mamba z panią Martą nas ochlapią. Mówię ci.
Ja: Co z teego. Idziemy.
Ula: Wypiją nam piwo.
Ja: Nie idziemy.
:D)
Ogółem więc było fajnie. Najpierw dwa dni, no prawie trzy, z Martą, Tosią, Gyngyn i Abą. Spokojne (yhy, o ile z w/w istotami spokojnie może być...), gorące, spędzone w lwiej części na plażach (kaście i głównej, mniej więcej po równo) i w jeziorku dni. Było słodko. No, może Brazylia mogłaby wygrać, a Argentyna mniej przegrać, ale było słodko. Kebab był pysznyy! (Mały, czyli wielkości standardowej, za 7, a duży, ogromniasty, dwa razy większy od małego, który w dwóch dłoniach się nie mieścił, za 11)
Potem przyjechały głupki. Dużo głupków, a mianowicie: Maciek pseudonim Ciota i Wujek Maciek Brzydki, Ula pseudonim Mama Ula, Mamba tudzież zwany Piotrem pseudonim Melepeta i Marta, bez pseudonimu. Był grill, było sympatycznie. To była niedziela, bodajże. Samby nie było, bo była tylko w piątek i sobotę, ale droga, bo za 4 zł. W poniedziałek mieliśmy turniej piłkarski, na Stadionie Wodnym w Lginiu, komentowany przez Mariusza Mix Kolanko, z udziałem gwiazd światowej klasy, jak Mambulani cz Martinho. Oraz nieodżałowanych polskich orłów z Burucem na czele.
Potem był Wielki Szlem w pingpongu. Dojechały do nas kolejne głupki, czyli Damian, Amelia i Ana. Główna plaża. A potem griiill. Świetnie było, prawie tak jak kiedyś. Ale jakoś starzej. Ale my starzy jesteśmy ;P (Chyba ja, Marta pewnie skomentuje, jak wróci :D).
I tak zbliżamy się do końca naszej korespondencji. Dzisiaj już ładne nie było, deszcz padał, było chłodno. No i wyjechaliśmy :( A Marta, biedna, została sama z dwoma psami i Tośkiem.
Smutno tutaj samemu :( Nawet Negry nie ma ;( Niech te dwa tygodnie szybko mijają!! Albo niech Johny wraca, to ze mną zamieszka :D O. Dobry pomysł :P
No nic, ja tutaj tęsknię i idę do Lidla po parówki a potem na mecz. Bywajcie :)
Inni zdjęcia: Z Klusią patrusia1991gd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24