Dłuugo marzyłam o pięknej miłości i wtedy wymyśliłam sobie jego: mój ideał. Żył gdzieś w szeleście mojej wyobraźni, mogłam pomyśleć o Nim przed snem, by spokojnie zasnąć. A później przyszedł czas, że zjawił się w moim życiu. Taki piękny i kochany, dokładnie taki jak go sobie wymyśliłam. Wszystkie łzy zamieniał w deszcz, rozpędzał czarne chmury. Był każdym oddechem, ukojeniem bólu i ucieczką. Pokazał mi świat, którego do tej pory nie znałam. Uszczęśliwił mnie, dał mi miłość i radość. Nie zauważyłam biegnącego czasu i zapomniałam docenić to wszystko myśląc, że jest to mi dane raz na zawsze. Wtedy skradł jeszcze ostatni pocałunek i odszedł. I co z tego, że odszedł. Był- tego się nie zapomina. Teraz ja próbuję dać komuś miłość, pokazać inny świat, ale wiem jedno: nie portafię zrobić tego w taki sposób jak On. Może jestem szcześliwa z kimś innym, ale nie tak bardzo jak z Nim. Jedno jest pewne, jesteśmy w swoich wspomnieniach.