Każdy się zmienia...?
Długi spacer, dużo zadumy, jakoś się rozmowa nie klei gdy chcemy zacząć temat.
Przeszłość mi ani mojemu kompanowi niespecjalnie ciśnie się na język. Szukamy miejsca do zdjęć...
- Stój! Ten posterunek kolei będzie idealny. Drzwi otwarte, wchodzimy!
- Jakie drzwi?
- No dobra, nie czepiaj się szczegółów. Droga wolna. Idziesz?
- Wygląda ciekawie, ok.
Rzeczywiście, drzwi już pewnie dawno padły ofiarą złomiarzy. Przekraczamy próg, wchodzimy do zaciemnionego przedsionka zwrotnicowni.
- Stary, co za smród - rzekłem
- Ta, sądzę także, że naruszyliśmy czyjeś mieszkanie, skąd te materace,
szmaty, butelki po alkoholu no i te dziwne przedmioty niezidentyfikowanego użytku.
- Nie dziwie się jeśli to czyjeś schronienie przed deszczem i wiatrem,
ale jeśli teraz by tu był już dawno dałby o sobie znać. Spokojna głowa, wchodzimy na górę do sterowni.
Powoli, z uwagą stawiam krok za krokiem, schody w tragicznym stanie, cały czas przeszywa mnie wrażenie,
że w moment zapadniemy się z całą konstrukcją. Mój umysł nie potrafi dowierzać jak to się jeszcze trzyma całości.
Po chwili znaleźliśmy się w opustoszałej sterowni.
- Dziwnie schludnie tu, nie sądzisz?
- To pomieszczenie nie nadaje się do koczowania, zamarzłbyś w jedną noc, brak szyb, przeciąg, wiatr, ziąb - odpowiedziałem
- Ładny widok, ale dookoła pustkowia, zniszczone hale, opuszczone zakłady. Pamiętasz czasy, gdy to jeszcze wszystko funkcjonowało?
Inaczej, brudne to życie było, ale przynajmniej życie, nie widmo śmierci.
- Pamiętam też Nas jako dzieci, które brodziły w tym bagnie i chłonęły cały ten syf.
- Nie chciałeś z tym żyć, ale przyznaj rację, że już dla Nas za późno było, dla Ciebie, ja przecież wciąż tu siedzę.
- Dziś już to wiem, ale wtedy miałem nadzieję.
- To dla niej uciekłeś?
- Pozwolisz, że Tobie coś wytłumaczę...
(...)