Witajcie
Przed Wami Ohne Farbe, w najpiękniejszej sztuce swojego życia
Mianowicie sztuce, jaką jest jej egzystencja
Tak, moje życie uważam za piękną, niekończońcą się opowieść
Za statek, który nigdy nie zacumuje do portu
Założyłam fotobloga, bo lubię wklejać zdjęcia do pamiętników,
a ten blog ma mi służyć za coś w rodzaju pamiętnika właśnie
Od razu zaznaczę, że nie mam ani dobrego aparatu,
ani nie interesuje się fotografią,
z tego też względu moje zdjęcia nie będą jakimiś dziełami,
ale zwykłymi wycinkami z mojego życia
Zawsze powtarzam, że najprawdziwszym domem, jaki mam, jest moje ciało. To w nim egzystuje moja dusza, to dzięki niemu według pewnych norm jestem postrzegana za człowieka. Cały świat jest domem - to też jedna z moich teorii. Jednak ten rodzinny dom, w którym się wychowałam, gdzie spędzałam każdą Gwiazdkę, już chyba zginął.Właściwie nigdy nie miałam prawdziwego domu, takiego jaki rodzice powinni dzieciom zapewnić. Kiedy mieszkałam z rodzicami, i tak czułam pustkę, nie mając rodzeństwa. Po ich rozwodzie mieszkałam z mamą u babci, i to właśnie ten dom uważam za moją najspokojniejszą kołyskę. Babcia, dziadek, mama, ciocia, wujek, kuzynka, kuzyn. Mimo tego, że mój tata z nami nie mieszkał, czułam się kochanym dzieckiem. Tak, byłam szczęśliwa. Trochę zbuntowana jak na dziecko, bo zawsze wszyscy dorośli mówili przy mnie, że jestem dziwna, myśląc, że tego nie rozumiem. Rozumiałam, wszystko rozumiałam. Po drodze gdzieś to zgubiłam, bo teraz już nic nie rozumiem. Mimo wszystko jednak moje dzieciństwo było bardzo szczęśliwe. A teraz co? Nikt nie umarł, ale coś umarło na pewno. Może ta pociecha z wnuków, która malowała się na twarzy dziadka. Twarzy, którą teraz zalewa alkohol. Może te żarty wujka, które teraz odeszły wraz z rozwodem jego i mojej cioci. To mój ojciec chrzestny, a nawet nie zapyta, co u mnie. Może ta radość cioci też gdzieś umarła? Teraz widzę na jej twarzy tylko stres, niezależnie o której godzinie dnia bądź nocy spojrzę. Może troska mojej mamy też się ulotniła? Cały czas się czuję, jakby to wszystko było tylko pozorne. Jakbym była ciężarem w tej rodzinie. Niby każdy z nich mnie kocha, ja ich także kocham, ale nie czuję spokoju, ani nawet bezpieczeństwa. Moja kuzynka też weszła teraz w okres dorastania, więc problemów będzie przybywać. Kuzyn ma jedenaście lat, ale jeżeli już teraz potrafi się zachowywać tak, jak się zachowuje, to ja się o niego martwić chyba zacznę. Ale i tak uważam, że to złote dziecko, pod względem artystycznym i pod względem oryginalności. Generalnie w tym domu panuje wiecznie krzyk i chaos, ale jakoś idzie to wszystko przetrzymać. Trudno tu być normalnym, ale dla mnie to plus. Normalne dla mnie jest jedynie zero.
Every morn and every night,
some are born to sweet delight
some are born to sweet delight
some are born to endless night
Dziś w szkole co, na historię się spóźniłam 10 minut, dostałam trójkę z XVIII w., Zuśka <3 dostała cztery. Swoją drogą ładnie dziś wyglądała. Na Wosie test, chyba dobrze mi poszedł, ale jak zaczęłam pomagać Marlenie i konsultować coś z Kaśś, to Chleb tak czaił, że aż mi się śmiać z niego chciało. Szedł sobie po klasie tyłem do nas jak po wybiegu i nagle taki szybki zwrot. Później na wf-ie miałam łacha z Kaśki, i niechcąco rąbnęłam Zuśkę w twarz. Co prawda lekko, ale jakaż to kompromitacja! Przeprosiłam ją, a ta się na mnie wydarła, że mam jej nie przepraszać i że nie jest na mnie zła. - . - oszaleć można z tymi kobietami. Na polskim dostałam czwórkę. Fiu, fiu, gratulacje, Monika Na angielskim okłamałam gostka w żywe oczy, że mam zadanie domowe, siedząc od niego pół metra dalej i mając książkę otwartą i wszystkie ćwiczenia niewykonane. Ale Robercik mi wierzy na słowo, ach ten Robercik. A jutro idziemy z Zuśką na jakieś spotkanie na temat PRL-u, później mam poprawę z matematyki, później korepetycje z fizyki
Ech, jakoś to będzie.
Nara