Taaa.. powinnam się cieszyć. Koniec budy, koniec problemów, koniec Romana. A jednak czegoś żal. I generalnie ogarnia mnie strach, bo teraz się zaczyna życie, teraz musze walczyć o siebie, muszę!
Nie wiem kiedy znowu napiszę. Dziękuje, za wszystko co spotkało mnie z Waszej strony. Za błagalne pielgrzymki do Babci Ani, za proszenie przechodnia o fajkę, za trzepającego sobie kolesia.... :D, za inicjatywe schowania mi auta, za wszystko co było dobre. Proszę, trzymajcie za mnie kciuki! ;)
Całuje, bardzo Was kocham!
PS. Cokolwiek by mnie nie spotkało, jakkolwiek by się moje życie nie potoczyło, wracając na tą wiochę będę sobie nucić:
http://www.youtube.com/watch?v=EtEJAeBmcME&feature=related