Zegar tyka, ale jakby trochę wolniej,
Czas umyka pod egzystencji progiem,
I choćbym nawet był tej chwili bogiem,
To nie mam szans, właśnie w niej utonę,
Wiem, że jesteś, więc coś powiedz,
Bo wcale nie chcę mówić źle o tobie,
Wiem, że jesteś, więc zrób cokolwiek,
Bo wcale nie chcę mieć wątpliwości w głowie,
I choć to monolog, to może słuchaj, dogoń,
Bo chcę w końcu porozmawiać z tobą,
I mieć każdą chwilę taką samą, jednakową,
Wiesz, dobrą, a dziś w sercu ta samotność,
Co niszczy serce, w sercu gniew bardzo duży,
Który niszczy duszę, w duszy wszystko się burzy,
Każda kolejna myśl próbuje mnie wykruszyć,
Z każdym kolejnym dniem chcę koniec życiowej podróży!
Patrzę na zegar i choć to już noc, to będzie bezsenna,
Patrzę za okno, mrok pochłania miasto, noc bezcenna,
Gdzie ta werwa, spadła chęć jak grom z jasnego nieba,
Weź przestań, odrzuć troski, odstaw wódkę, bo tak się nie da,
Uśmiech, radość, letarg, ta, jestem tułaczem z plecakiem,
Noszę ten bagaż doświadczeń, chcę zyskać, ale wszystko tracę,
Świat płacze, ja płacze, zdarte podeszwy, to mój spacer,
Rozdarte serce, nie mam nici i nie jestem krawcem,
I nie mam już marzeń i nie będzie inaczej, łzy kapią,
Jestem aktorem i daję powód do satysfakcji gapiom,
Wszystkie myśli krwawią, więc ze mną kontakt nawiąż,
I uwierz, że moje uczucia ciebie nigdy nie zostawią,
Ja uwierzę i dni się poprawią, powiedz coś rękę mi podając,
Ja chcę tego bardzo, chcę w końcu posklejac siebie,
Posklejać serce, i chcę być w końcu czegoś pewien,
Bo teraz mam wątpliwości i zupełnie nic nie wiem,
A moja dni są pijane, a chwile toną w rutynowym gniewie!