Trochę mnie nie było...
Ale to było tak:
Miałem napisać podsumowanie roku 2013 i wyszło na to, że tego było by za dużo.
Następnie miałem napisać jak mnie ciśnienie podniosło wydarzenia i komentarze na temat wyzwań piwnych, a w mianowicie mój ból dupy na temat tego, że innych boli dupa i tego nie lubią... kurwa miałem takie pociski, że chyba i lepiej iż zostawiłem je dla siebie :)
Następnie miałem napisać co się zmieniło, ale przecież - po co, po chuj, nie chce mi się
Więc dzisiaj piszę na temat przeznaczenia i walki...
Bo to pierwsze jest dziwne... Gdy nienawidziłem wszystkiego, gdy świat się zawalił dawno temu i nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca... Jeden moment, jeden głupi pomysł, jeden call. I od tego się zaczęło, kiedyś pełen gniewu, złości i nienawiści przekraczałem pierwszy raz próg tej szkoły.
Szkoły, w której znalazłem dom, naukę i nie tylko przedmiotową, uczyłem się: żyć, rozumieć, przetrwać... i czerpać z tego przyjemność... Teraz przekraczam ten próg jako inna osoba, silna ale zarazem słaba dla tych dla których mogę być słaby że się tak wyrażę.
Pierwsze prawdziwe marzenia, postanowienia noworoczne na 2013 rok... które spełniłem i które wydawały się daleko, chwila słabości której się bałem pod koniec 2013 roku i przyszedł styczeń 2014 - kolejny New Age, nie albo inaczej kontynuacja bagażu doświadczeń tak ciężko zebranych...
KC :*
Pisałem na szybo, bo zaraz do pracy :P
___________________________________________________________________
Nie wiem, czemu chowam się w cieniu niczym tchórz
Podczas gdy moje drugie ja dumnie kroczy przed siebie...