Mam 2 albo nawet 3 bardzo ważne decyzje do podjęcia.
Oczywiscie co robie? Odkładam na ostatni moment.
Monetą nie rzucę.
Powiększam na zawsze czcionkę z powodu moich problemów ze wzrokiem dobrze że nie z życiem XD
Z takich rzeczy które są przyziemne i które każdy zrozumie to sesja is coming co mnie dobija.
Jeszcze 13 dni i obóz <3 Nie moge sie doczekać, 10 dni bez internetów, rzeczywistosci z ludźmi z uczelni <3
I w międzyczasie będzie trzeba przeżyć koniec.
Nie chcę kłamać więc nie bede pisać że jest mi przykro z powodu siebie i innych ludzi, rzeczy w moim życiu.
Już mi nie jest przykro.
Ja widzę jeszcze.
Jeszcze widzę kto jest i komu chce się być i kto jest mimo mnie teraz takiej.
Zobaczyłam kto był na chwilę lub więcej chwil.
Kto jest rodziałem zamkniętym a kogo dopiero zaczynam czytać.
I kto jest od pewnej chwili do chwili teraźniejszej.
To jest przykre, szczerze.
Ja się tam nie dziwię w sumie.Dziś doszłam do wniosku że...
Przecież nikt nie chce rozmawiać z kimś kto widzi świat w czarnych kolorach,
Bo nie ma w tym człowieku żadnej wartości którą mógłby przekazać. Bo ludzie tylko patrzą żeby od kogoś wyciągnąć coś co pozwoli im żyć.
A taki człowiek pozbawiony jest wiary, nadziei, oczekiwań. Został skopany jak leżał.
I w tym momencie kiedy spadał, nie pozostawił po sobie nic, co ktoś mógłby zebrać.
I boisz się że zarazisz się od tego człowieka niechęcią do życia. Staniesz się taki jak on. Na począku chcesz mu pomóc, naprawić. Kontrolujesz. Po jakimś czasie już nie.
I zaczniesz się bać wschodów Słońca.
I każdy dzień stanie się walką o przetrwanie.
I zdasz sobie sprawę że tylko istniejesz, nie żyjesz.
Zanim odejdę stąd, musze poczuć że żyję.