Mam jakiś problem ze zdefiniowaniem siebie.
Teraz gdy wchodzę na scenę, czuje jakby wszyscy chcieli na mnie wejść.
Nie mogę opanować drżenia nóg i zapominam o tym ,że jakiś głos wydobywa się ze mnie. Za bardzo pragnę. Potem schodzę ze sceny. Nie pamiętam ,że na niej byłam. I zaraz panicznie, spazmatycznie wręcz chcę wejść z powrotem! Wejść i mieć satysfakcję! Chcę was wzruszyć. Niestety nie ma drugiej szansy.
Teraz kiedy układam wersy w liryczną całość nie czuję słów. Czytam, przestawiam, czytam, kreślę. Zwątpiłam w poezję!
Biorę ołówek do ręki. Kreślę obraz z mojej wyobraźni. Po czym drę kartkę i wyrzucam.
„Próbujesz dostrzec którąś z boskich cech, jeśli wiesz co chcę powiedzieć... a rano gdy obudzisz się poczujesz swą w nocniku dłoń”
Kocham was.