Dzisiaj to miałam przygody z przyjaciółkami....
Jeszcze rano było słonecznie i ciepluteńko < w sam raz na wypad nad wode> więc wpadłam na pomysł że może pojedziemy nad rusałke <jeziorko> no i wszystko było git . Niestety Martusiaczek mój kochany <frends> szykowała się 2 godziny Potem musiałam jeszcze wyjść z psem...
I jeszcze ja się pakowałam 30 min
W końcu okazało się że Gosia <kumepla> też z nami jedzie ale ona to raz,raz,raz i już była gotowa
A jak byłyśmy już w autobusie to sie zachmurzyło więc się zaczełam martwić ale próbowałam nie zapeszać tak jak to Marta co chwilę : ey, nie , będzie padać 10x
No ale w tym autobusie to było dopiero funowo Jakaś staruszka w kaszkiecie z puszką <żubra> zaczęła zaczepiać wszystkich i coś tam gadać że ,liczy się miłość a nie pieniądze , a potem mówiła że liczy się przyjaźń nie pieniądze, ale na koniec to przegieła i zaczęła gadać : dzieć tylko nie róbcie dzieci
Zanim wyszłyśmy Gosia zaczęła krzyczeć na tą gościare że ma zamknąć ryj ...
Hah... a ja wcinałam orzeszki, modliłąc się by dojechać jak najszybciej i ochłodzić się w jeziorze.... W końcu dojechałyśmy i...
się rozpadało! Na początek schowałyśmy się pod drzewo bo jakaś parka z bachorami zajęła dwie ławki <jak by się nie zmieścili na jednej?!> i zaczęłyśmy grać w karty <w osła> Gdy usłyszeliśmy że dzieciaki tamtej parki skarżą się na komary <a my miałyśmy akurat offa> to Gośka oczywiście musiała wymyślić jakiś pomysł robiący obciach Chodziła z tym offem specjalnie koło nich i mówiła specjalnie głośno : oh, jak dobrze że mamy tego offa na komary i meszki!
A my z martą tylko do niej krzyczałyśmy szeptem : Gosia chodź tu i nie rób siary ! . Ale plan Gosi zadziałał
Gościu i gromadka się speszyli i poszli
Ławka była nasza.... grałyśmy na niej w karty aż gościu od budki z lodami i goframi <ich były te ławki > zabrali ławki bo zawijali już do domciu.... więc poszłyśmy spowrotem do domu... ja do domku doszłam mokra !
Ale coż przynajmniej była przygoda
Papapa...!