Wrzesień, czas w którym pogoda leci na łeb na szyję żeby dzieciom nie było żal że wakacje się kończą a szkoła wymaga od nich coraz ponoć więcej. Czas, w którym wszelkie zjawiska atmosferyczne mają totalnie gdzieś studentów którym został jeszcze miesiąc (w sumie to więcej do sesji) beztroski, i chętnie wykorzystali by aktywnie szalony period trzydziestu dni. Ale gdzie tam. Biednemu burza piaskowa w uszy i halny od gruntu w nozdrza.
4 września - Puszczykowo, zakola Warty - Kult w ramach dni miasteczka.
Dnia kolejnego w Poznaniu na Łęgach Dębińskich (dni Pyrlandi, wtf? whatever) Myslovitz i inni.