czasami wszystko, co jeszcze przed chwilką było takie jasne i klarowne nagle robi sie jakieś...rozmazane i nie do końca wiadomo, co się właściwie stało, co do tego doprowadziło...jestem szczęśliwa, a po minucie moje oczy tracą blask a szklanka robi się do połowy pusta. Hejże! Uśmiech wracaj, no! Komu powiedziałam?! :(
Nie wraca, a ja dalej podążam pewnym krokiem w kierunku nostalgicznych przemyśleń...
Czego mi znowu brakuje? Plączę się we własnych myślach...Czy dzień jest za krótki? A może za długi i to stąd huśtawka...nie. to jakby cisza przed burzą. boję się.
ten dzień zbliża się, a ja znów mam dwie ręce i dwie nogi, które do niczego mi się nie przydadzą. Muszę zrobić pożądny reset, by móc sterować nie tylko swoimi myślami ale też myślami mamy, taty, lekarzy i w końcu jej myślami. tak jak wtedy. ja wiem, że wszystko będzie dobrze...tylko nie mogę zapomnieć o tym jak było wtedy źle, beznadziejnie...kiedy sobie pomyślę, a wyobraża się często, mam taki kamień na sercu.
Kocham.Jestem kochana. Mam niesamowitą grupę wsparcia...a to uskrzydla.
DZIĘKUJĘ!