taki gwałt przez uszy, że "żyć się odechciewa"- to za mało powiedziane...wieczność z głową w chmurach i nadzieją, że może naprawdę "skończę tę "tradycję" "...milion tej samej jednej myśli...tak destrukcyjnej...i przecież "nie można, bo...bo są i tacy, którzy pomimo...zawsze SĄ!"...i wtedy trzask i powrót...przychodzi 17kg szczęścia...mojego własnego, wyhodowanego na własnych, ponoć najpiękniejszych latach dojrzewania...wszystko mija...naprawdę tylko znika...ale już nie ma tak blisko...dookoła...tylko maleje w środku czekając na dzień, kiedy znów mnie ktoś zgwałci...
powoli zaczynam kochać róże...