Ta myśl nie daje mi spokoju.
Mamy sierpień, miesiąc, którego nie lubię. Mam takie dziwne wrażenie, że coś się kończy. Wszystko, na co czekałam, już za mną. Wycieczka szkolna, wakacje, .Mam wrażenie, że wszystko co dobre, już za mną. I jakbym czekała na jakiś wyrok, który kryje się pod słowem szkoła. Nie chce o tym myśleć, mimo iż jeszcze pol miesiaca, na szczęście, wakacji. Ostatnio jak mi się śniło, że zaczeła się szkoła, obudziłam się spocona w środku nocy. Zanim dotarło do mnie, że to był TYLKO sen, byłam nieźle wystraszona i zdezoriętowana.
Myślę, że to wszystko spowodwane jest niczym innym, jak strachem. Przed czym? Ano przed III klasą, testami, bierzmowaniem...mundurkami(?). Zwyczajnie się boje i wzdryga mną, gdy o tym myślę. Poza tym, jak pomyślę, że mam tą szkołę opuścić za rok...nie, wolę o tym nie myśleć. Może i przesadzam, ale tak to wszystko odczuwam. I to wszystko trochę mnie przytłacza, bo nie mogę przestać o tym myśleć, ciągle tylko powtarzam, że nie chcę do szkoły.
I jest jeszcze coś. Ja po prostu nie mam ochoty znów się uczyć. Zywczajnie mi się nie chce. Dobrze, że jest jeszcze ten sierpień - może mi się zachce? W moim przypadku - czyli bardzo ciężkim - bardzo wątpliwe.