Świetnie. Miałam przygotowane jakieś zdjęcie z szuflady, na którym są fajerwerki i kieliszki, ot taki stock na Sylwestra. No i nie mam tego folderu! Wcisnę Wam inne zdjęcie, o. Zieleń Babiej Góry w porze późnego lata.
Ale nie o tym, nie o tym.
Koniec roku to szczególny czas. Czujemy że w momencie, gdy wybije północ, będziemy mogli powiedzieć, że jesteśmy o rok starsi (i trochę mądrzejsi). To ta magiczna chwila, w której wszyscy kalkulują zyski i straty, dokonują podsumowań, domykają pudełka i otwierają nowe, z napisem 2014 na wieczku i czekają, by wrzucać do niego drobiazgi, wspomnienia i fotografie roku, który nas czeka.
Niektórzy odczuwają dziś wyrzuty sumienia, że zmarnowali czas, że czegoś nie dokonali, że nie wypełnili postanowień. Ale czy o to chodzi?
Siedzimy, Łukasz gra w grę na telefonie, ja probuję napisać tu coś sensownego. Czujemy, jakbyśmy mieszkali razem całe życie. Mam swobodny przepływ myśli, zamierzam z niego korzystać.
Nie oczekujcie, że moje podsumowania będą jakieś bardzo prywatne i intymne, bo nie chcę się nimi dzielić z Internetami i wolę zostawić je sobie.
Ten rok nie należał do łatwych. Również, jak 2012 był bogaty w wrażenia.Już od samego początku stycznia miałam schody, te uzuciowe bardziej, ale wybrałam drogę, która okazała się najlepszą i najszczęśliwszą z możliwych. A potem wszystko było jakieś lepsze, pełniejsze i bardziej szczęśliwe na pewno. I w takiej atmosferze zleciał mi ten rok. Cały razem. Czasami nie było łatwo, ale przecież nikt nie powiedział, że niby ma być łatwo. W czerwcu w Warszawie doznałam katharsis. Koncert Sigur Rós jest niewątpliwie najlepiej pamiętanym koncertem tego roku. To, co się tam działo, nie jest możliwe do werbalnego opisania.
Niewątpliwie największym przedsięwzięciem była moja niedawna przeprowadzka do Krakowa. Pokazałam wszystkim, którzy we mnie nie wierzyli (stosunek ludzi wierzących we mnie a tych drugi to 5 osób vs. cały świat) wielkiego fuckersa. Mieszkam tu do dziś i jest mi wspaniale.
I tak to wszystko zleciało. Jestem rok starsza, rok bogatsza w doświadczenia, rok bardziej szczęśliwa. Były dobre, byly złe momenty, jak to w życiu. Ale mogę powiedzieć jedno: ten rok był zajebiście wspaniały. Absolutnie niczego nie żałuję.
I z tego cieszę się najbardziej, nie obchodzi mnie to że na 10 postanowień spełniłam tylko połowę.
Na Nowy Rok mam osiem konkretnie opisanych postanowień i mam zamiar je zrealizować. No bo jak nie ja, to kto?
Na szafie w reklamówce leżą fajerwerki. Będzie się działo. A teraz chodź no, skurwielu o imieniu 2014, ja Ci pokażę! Jestem gotowa.
Do zobaczenia w Nowym Roku Kochani. Życzę Wam masy inspiracji, masy dobrych chwil, tysiąca orgazmów i wygranej w totolotka. I nie wysadźcie w powietrze domu sąsiada tymi cholernymi petardami.
Eloszka!