photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 12 CZERWCA 2011 , exif
805
Dodano: 12 CZERWCA 2011

Sen cz. 2

 

Biorę go do ręki, oglądam. Jest złoty, bogato zdobiony (§9), dość klasyczny, bardzo drogi i poważny, bez finezji. Zdecydowanie wolę srebro, coś lżejszego, co odpowiadałoby mojej nieco artystycznej osobowości. Jednak to, co widzę, podoba mi się w niewyjaśniony sposób. Jest takie, jakie być powinno. Pasuje do mądrej i taktownej hrabianki, która wychodzi za mąż za dobrze sytuowanego pana. W głębi serca czuję, że decydują pozory, że liczy się to, co na zewnątrz: klasa wyrażana potakiwaniem głową w odpowiednich momentach. Nikt w tym świecie nie zna wewnętrznej mnie.

 

Zatrzymuję pierścionek, siadam znów na kanapie. Lokaj zajmuje się grą na pianinie (§10), której nie słyszę. Żyję myślami. Znikąd pojawia się babcia w swoim niebieskim kuchennym fartuszku. (§11) Wielkimi nożyczkami tnie i przerabia suknię ślubną mojej mamy.

Orientuję się, jak jestem, a właściwie nie jestem, ubrana. Mam na sobie półprzezroczystą, różową, bardzo krótką koszulę nocną. Zasłaniam się grubą kołdrą, bo publiczna nagość nie przystoi szlachciance.

 

W pokoju pojawia się On. Nie pamiętam go, ale wiem na pewno. To postawny blondyn z brodą. (§12) Absolutnie nie w moim typie, ale ja-hrabianka oceniam go podobnie jak pierścionek. Jest taki, jaki powinien być. Dość młody, pewnie nieco starszy ode mnie, około dwudziestu pięciu-sześciu lat. Miły, poważny, bez młodzieńczej głupoty w oczach, mężczyzna z klasą. Zastanawia mnie, czy naprawdę mogłam chcieć zostać dwudziestojednoletnią żoną? (§13) Myśl o moim młodym wieku uderza mnie, szokuje. Czy moja rodzina zgodziła się na to? Może właśnie oni to zaaranżowali?

 

On (imię Carl tak bardzo do Niego nie pasuje) stoi przede mną. Nie wiem, jak się zachować. Mam na sobie tylko tę koszulę, więc mocno trzymam kołdrę. Jestem rozbita między światem współczesnym a dawnym i wrzucona mimo woli w tę dziwną historię. Mam się przykrywać przed kimś, kto chce za moment pojąć mnie za żonę? Czy to nie śmieszne? Czy nie spaliśmy już ze sobą? Amnezja dokucza. A może jestem świętą dziewicą i nie powinnam pokazywać się bez pełnego umundurowania? Przecież Go nie zapytam. W bezradności po prostu ściskam tę kołdrę.

 

Babcia chwyta mój ciepły, niebieski (§14) szlafrok w chmurki i odcina mu rekaw. "Zaraz się w to ubierzesz" - mówi. "Po co ten rękaw? Bez sensu" - odpowiadam. "Faktycznie, to załóż taką zwykłą piżamę."

 

On nagle porusza się, czestuje nas wykwintnymi czekoladkami. Babcia sięga po jedną. Ja nie. Kiedy na horyzoncie pojawia się Toffifee, sięgam po całe opakowanie. Zapominam o szlafrokach i piżamach. Jem.

 

Chcemy zostać sami, babcia, poproszona, wychodzi. Lokaj gra na pianinie. Ponawiamy prośbe: zupełnie sami. Wychodzi i on. Carl (uhh... co za imię) siada koło mnie. Kiedy już mamy rozmawiać, do pokoju wchodzi jego matka z tortem. (§15) Jest zadbaną, szczupłą kobietą, ładnie się prezentuje. Również ona wychodzi na prośbę.

 

Myślę o tych wszystkich problemach, które mnie czekają. Przecież uszykowano wesele. Jednak nie czuć napięcia, nie widać pracy pełną parą, jakby faktycznie chodziło "jedynie" o zaręczyny, a przecież miał być ślub. Nie widzę rodziców, ale słyszę przypadkiem, że to wielcy państwo. Nie potrafię przyporządkować tego określenia do mamy i taty.

 

Zbieram myśli. Mamy rozmawiać. Z pełnym wdziękiem i godnością tłumaczę Mu, czy też tłumaczy Mu ja-zewnętrzna, że nie mam nic przeciwko niemu, ale uświadomiłam sobie, że nie mogę poślubić kogoś, kogo nie znam, nie kocham. Oddaję pierścionek. Zastanawiam się, czy to ostateczne zerwanie, chyba nie. Zostawiam Mu przecież szansę na normalne poznanie się.

 

On wstaje, nie robi awantury, zachowuje się, jak zwykle, z klasą. Szukam w nim niemieckości, a znajduję polskość. Kim On jest? Przy wyjściu rzuca mi grzeczne "auf wiedersehen". Zostaję sama.

 

Opowieść kończy się w tym miejscu. Budzę się przerażona tym, jak łatwo ja-hrabianka może dopasowywać się do sytuacji, nie zaprzeczać absurdom, robić to, co powinno się robić i niemalże wyjść za mąż z rozsądku. Świat pełen absurdów porywa człowieka, gdy otoczenie nie reaguje. Wszyscy trwają, kręcą się bez sensu, ładu i składu.

 

Lata dokoła

  Gramofonowa

  Płyta

 

Wsiadajcie

    w sześcio...!

 

 

§9: Podobny do tego http://sklep.zareczyny.pl/index.php?d1=2&d2=425&d3=-1&d4=0&id=85&p=0&x=0&p1=0&p2=0&session=P496QmJH&k=0&dd=5&pp=1

 

§10: W domu babci nigdy nie było pianina, w śnie weszło ono na miejsce fragmentu meblościanki.

 

§11: Występuje zatem w stroju współczesnym, nieświątecznym. Mimo szlacheckich tytułów, ważnej roli społecznej i służby (skoro ja jestem hrabianką...), babcia pozostaje kochaną babcią.

 

§12: Dla prawdziwej mnie za szeroki i, cholera, z małymi wyjątkami u niektórych panów, nienawidzę brody. Nie, nie, nie!

 

§13: Dodałam sobie rok. Ja lub mój mózg. Powodu nie znam.

 

§14: Niebieski szlafrok w chmurki i wspomniane już kołdra i przezroczysta, różowa koszula nocna są prawdziwe. Minionej nocy spałam w tej koszuli, pod tą kołdrą, a wieczorem chodziłam w tym szlafroku.

 

§15: Do tego pokoju zawsze ktoś wchodził, kiedy pragnęłam być sama. Matka przypomina pewną germanistkę z gimnazjum, która nigdy mnie nie uczyła.

Komentarze

suckmygiraffe dziękuję! ;*
haha noo jakoś tak będzie... jezu, nawet nie wiesz jak ja się źle czuje, ze mam tyle lat, czuję się tak strasznie staro... ;x faktycznie pora umierać... xD
Że jest to jej tekst wiedziałem, ale nie wiedziałem, że nie jest to jeden utwór ;d ja osobiście nie przepadam za poezją, jest dla mnie za trudna, jeszcze do niej chyba nie dorosłem. A czytać dla samego czytania nie chcę, bo to mija się z celem, bo po co czytać coś, czego nie zrozumie się do końca i nie wyciągnie z tego nic? ahh "Grande Valse Brillante" kocham ;d pisałem nawet w poprzednich notkach o tym ^^ przecudowny utwór *_* z resztą jak wszystkie jej ;d
13/03/2012 0:00:08