Żoną miałam być, miał być ślub i wesele też...
Minionej nocy przyśnila mi się historia abstrakcyjna i realistyczna zarazem, namacalna, pokolorowana żywymi barwami, w swej powadze naznaczona jednak groteską. Tak wiarygodna, że aż straszna. Dlatego w ten niedzielny poranek przy kubku rozbudzającej herbaty i przy dzwiękach muzyki Yanna Tiersena(§1) usiłuję odtworzyć ją na piśmie.
Rzecz zaczyna się od wejścia na bardzo współczesne gadu-gadu. Przeglądając opisy znajomych, zatrzymuję wzrok na dłuższym, przypisanym do numeru Agnieszki Bieńkowskiej.(§2) Jedno z jego zdan głosi "Carl (§3) nawet się nie uśmiechnął". W tym momencie uświadamiam sobie, że jest to krytyczny opis mojego nadchodzącego ślubu, ślubu z bardzo poważnym mężczyzną, którego nie znam, nie kocham, nie pamiętam. Ślubu, który odbędzie się następnego dnia.
W magiczny sposób przenosimy się do starego domu mojej babci w Leśniowie Wielkim 52. (§4) W mojej głowie kłębią się myśli. Jak do tego doszło? Dlaczego niczego nie pamiętam? Muszę to odwołać, przecież już sobota, a ślub zaplanowano na jutro. (§5) Muszę się z Nim spotkać, porozmawiać, ale czy znam w ogóle jego numer telefonu?(§6)
Jest niedziela. Siedzę w tzw. drugim pokoju na kanapie, czekam na Niego. Teoretycznie wszystko powinno kręcić się wokół mnie, powinnam dyrygować przygotowaniami, a jestem z nich zupełnie wyłączona. Nikt się mną nie przejmuje. (§7) Pojawia sie koło mnie mój lokaj.(§8) Temu starszemu panu na pewno mogę się zwierzyć, jest przyjacielem naszej rodziny.
Opowiadam mu o lęku i niepewności, wyrażam jasno chęć zerwania. Lokaj wręcza mi mój zaręczynowy pierścionek i nakazuje oddać Jemu. Sytuacja jest niejasna. Dlaczego nie nosiłam pierścionka na palcu? Czy symboliczne zaręczyny miały odbyć się dzisiaj, krótko przed ślubem? Zatem dlaczego ich znak znajdował się już w naszym domu, pod opieką lokaja?
___
c.d.n.
___
§1: Youtube Mix For Yann Tiersen http://www.youtube.com/watch?v=c2LxN3V9ANg&feature=bf_next&list=AVGxdCwVVULXd5B4KQKreW9zbZNQa8hZut&index=25
§2: Nie mam pojęcia, dlaczego Ciebie, dobra kobieto, los wybrał do tej roli.
§3: Na to imię też nie mam pomysłu, logicznego wytłumaczenia. Nie znam żadnego Carla, nie jest to w Niemczech szalenie popularne imię w obecnych czasach. Mam dwóch podejrzanych:
a) Lagerfeld, który jednak jest Karlem przez K i którym nigdy nie interesowałam się do tego stopnia, aby nazywać jego imieniem potencjalnego męża ze snów.
b)Drugi to... bohater wyliczanki znanej mi ze szkoły podstawowej: Karl, Karl, Karoline, Apfelsine, Mandarine, Apfelkuchen, du musst suchen!
Tak czy owak sama jestem zaskoczona tym podświadomym wyborem.
§4: Domu, w którym dziadkowie nie mieszkają od ponad roku, który jednak zawsze będzie przypominał mi dzieciństwo.
§5: Kolejna zagadka zadana mi przez mój własny mózg. Ślub w niedzielę?
§6: Telefon, obok gadu-gadu, jako elementy świata współczesnego.
§7: Co jest nie do pomyślenia w rzeczywistości, powinnam była znać każdy szczegół misternego planu przygotowań, który sama ułożyłabym miesiące wcześniej. Kto mnie zna, ten wie.
§8: Tę rolę otrzymał pan Bialas, dawny sąsiad moich dziadków, z którym nigdy nie byłam blisko. Był tu niczym Rafiki z Króla Lwa (ten małpopodobny, który chrzcił Simbę), przyjaciel rodu, dobry doradca. Tych cech nigdy nie przypisywałam sąsiadowi dziadków. Jednak wygląd do pewnego stopnia się zgadza. (Poza tym -> lokaj, zatem dworek szlachecki, zatem jestem hrabianką)