Siedziałam na piasku niopodal wzburzonego morza. Przez moje palce przepływała niewysłowiona siła, którą mogłam czerpać, czytając list od Sary. Z każdym kolejnym zdaniem moje serce postanowiło podskakiwać jeszcze wyżej jak maleńka piłeczka kauczukowa podarowana w dzieciństwie przez dziadka.
Oczy błądziły od zdania do zdania, napawając się każdą wypukłością litery "o", "a", oraz "b". Idealnie okrągłe kółeczka nagle poczęły skakać wokoło przypominając milion innych kauczukowych piłeczek. Świat się zatrzymał gdy nagle zaczął padać deszcz i wszystkie literki spadły wraz z kroplami na ukryte w piasku muszle,
i rozprysły się jak maleńkie, porcelanowe filiżanki do kawy. Otworzyłam swój notesik i zaczęłam pisać. Już wiedziałam, że wraz z lodowatymi podmuchami wiatru przychodzi do mnie siła, by połączyć w zdania kolejne litery i by znów napisać pełną wzruszenia powieść o kocie, który spadł z drzewa.
Użytkownik szejnn
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.