Kolejne słowa spływają na kartkę papieru, jak gdyby były stworzone po to by się właśnie tam znaleźć. Serce odbija się rytmicznie od dna słoiczka, pęka każda z najmniejszych chwil i drżące dłonie wybijają rytm na końcach naszych pleców. Kręgi drżą pod naporem Twoich wyznań i znów jestem maleńkim światłem na środku drogi zimą, i znów przypominam małą chmurę, z której pada wciąż na Twoją głowę deszcz. Wiesz, złożyłam nawet wszystkie ubrania w kostkę i pozwoliłam im drżeć na wietrze. Patrzyłam przy tym jak złote liście spadają z drzew. Cały świat śmiał się kolorami i blaskiem słońca. Gdy Twoje oczy zamknęły się pod wpływem powietrza pozwoliłam płynąć moim opuszkom palców i śledzić każdy centymetr Twojej twarzy. Głaszcząc usta przestałam wierzyć, że tak długo nie czułam tego co teraz. Dotykając miękkich oczu i słodkich warg mogłam w końcu uwierzyć, że gdzieś jest właśnie ten rodzaj szczęścia dla mnie. Mogłam jednak tylko przygryźć wargi i próbować dotknąć myślami nieba, lub być nawet trzy metry nad niebem. Razem z Tobą.