Kiedy człowiek się smuci, nie chce, żeby zaraz wszyscy też się smucili. Wcale nie.
Chce tylko, żeby go nie wciągano do rozbawionego, wesołego korowodu, żeby mu dano spokój, pozwolono odejść,
usunąć się na stronę, w cień głęboki, do klasztornych zakamarków cienia.
jeszcze nigdy nie układało się tak źle jak teraz
staram się z całych sił jeszcze uśmiechać i być wesoła, choć do szczerości temu daleko
i pomimo tak wielkich starań, wciąż upadam zalewając się łzami
niektórzy to rozumieją i wspierają, niektórzy wypominają, że nie potrafię być już szczęśliwa
ciśnie mi się wtedy na usta pytanie... jak?
kiedy nie ma ani jednej rzeczy, która mogłaby podnieść na duchu?
gardzę tym typem człowieka, który nie umie się przez tak długi czas pozbierać
i truje wszystko wokół swoją smutną osobą
...sama do nich obecnie należę i sama sobą gardzę.
minął równy miesiąc od całego wydarzenia, przede mną kolejne 1,5 miesiąca
chcę być zdrowa i znów żyć pełnią życia
śmiać się do bólu brzucha, cieszyć wszystkim, padać ze zmęczenia wieczorem
chcę iść do przodu...
niech się ten dzień skończy, ten tydzień, ten miesiąc, ten rok
Użytkownik syymphony
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.