Obraz codziennego starcia z teraźniejszym samym sobą
A przez łzy udzielasz wsparcia tym co nigdy nie pomogą
Kiedy najpiękniejszy produkt włożony w złote ramy
Powoduje, że nie znosimy nawet siebie samych
Motyw ograny, zazdrość szczerzy kły z jadem
Dobrze znam te stany, proszę zachowaj dobrą radę
la siebie i ciesz się póki jesteś w swoim niebie
Bo gdy chmury płaczą bólem, nadzieja wisi na drzewie
Obserwuję ten wyścig i ucieczkę wszystkich wspomnień
Topionych w nienawiści wlewanej nieprzytomnie
Do gardła, czterdziestoprocentowy lek na schizy
I czemu tak Cię brzydzi, że w końcu też chcę się wyżyć?
Zapomnieli mnie nakarmić chociaż skrawkiem pocieszenia
W zamian napluli mi w twarz, "żegnaj", a nie "do widzenia"
I jakby od niechcenia zwiedzam te same ulice
Które nocą mrożą pustką, a w południe parzą krzykiem