"Boję się. Boję się tego co za chwilę się wydarzy. Boję się jutrzejszego dnia, przyszłego tygodnia, nadchodzących miesięcy i obecnego roku. Nie wiem co kryje się za kolejnymi kartkami z kalendarza, które codziennie z rana zrywam ze ściany. Boję się, że pewnego dnia wyjdę z domu i dostanę telefon ze złą wiadomością. Boję się, że gdzieś pójdę i już nigdy nie wrócę. Boję się, że ponownie zaczną się problemy, kłopoty, ślepe zauroczenia . Boję się, że życie postanowi znów spłatać mi figla. Boję się samego siebie, bo nie wiem do czego będę zdolny. Boję się, że przyjdzie ktoś kogo nigdy nie będę chciał zostawić. Boję się kolejnych odrzuceń, rozczarowań. Chociaż wiem, że nie uchronię się od bólu, to jednak chciałbym chociaż w połowie go zminimalizować i przestać się bać.. ale tak się nie da. Pomimo szczerych chęci i zamiarów nie wyrzucę z siebie strachu o przyszłość. "
Po pierwsze, mam anginę i rozkłada mnie doszczętnie, dzisiejszy dzień spędzę pod ciepłym kocykiem z książką z mikroekonomii, która ma taki stary, biblioteczny zapach. Ale źle, bo nie mam już herbaty, a mimo szczerych chęci Kasia nie miała cytryny ...
Po drugie, przeżyłem Komunikację społeczną, ale ten przedmiot tak mnie stresuje, że masakra. Dlaczego muszę męczyć się z psychologią, przecież życie nie jest książką i tak naprawdę wszystko co tam pisze to jedna wielka bzdura. Taaa, manipulacja .. boski Cialdini od siedmiuset boleści.
Po trzecie, wracam do domu po trzech tygodnia egzystowania w Katowicach, cały listopada przeleciał mi migiem, a ja oczywiście nic pożytecznego nie zrobiłem. Jeszcze pamiętam jak siedzieliśmy z Dejwem i Omą przy stole przy świeczkach (awaria prądu) i delektowaliśmy się pizzą z Roso, która jest o niebo lepsza niż ta w DaGrasso. So, I go back home.
Po czwarte, Claudia rozbraja mnie doszczętnie, pozytywnie i helołowsko. :)) Hmm, wbijanie się w tłum rozszalałych pseudokibiców na Rynku, dzikie pląsy w Kwadratach, herbata Dilmah z Rossmana, dziwna mina babki w MacDonaldzie w Galerii, wypominanie mi ślimakowatości, edukacja na UE (co mnie zaskoczyło) :) ogólnie, trzymasz poziom sis .. a nie, trzymaMY
Po piąte, nasz dziki spontan z Łukaszem i Beatą do Krakowa, który wnet się pewnie urzeczywistni. :) O czym cicho i dyskretnie marzę, bo przyznam się bez bicia, ale nigdy nie byłem w Krakowie. Mam nadzieję, że Smok Wawelski jeszcze nie zdechł, tak jak wczoraj mój telefon, który zalałem wrzątkiem ... no ale Beata wpadła na genialny pomysł z ryżem, co uratowało go od całkowitego wyzionięcia ducha :]
... zawsze mówię, że zabieram się za realizację marzeń ..zawsze wychodzi z tego jedna wielka pipa ... ale pora się zmobilizować ... "Czy damy radę"?"Tak, damy radę!" (prawa autorskie:Bob Budowniczy)