Wszystko jakoś tak sie nagle wali. "Wielki, szczęśliwy związek" upadł, leżę w jego gruzach i zastanawiam się, co robić dalej. Przez "dobrą wolę" M. wyszłam na idiotkę. Dzięki niemu mogę się pożegnać z tymi szczątkami nadziei na normalne stosunki z Nim.
"Nie zostało ci już po mnie nic"
W tym tygodniu próbne matury, a ja się nie uczę. Może to przez chorobę, może przez fakt, że minął miesiąc od śmierci Babci, a może przez to, że najzwyczajniej w świecie mi się nie chce. Wszystko się pokomplikowało, wszystko jest inne, a ja coraz częściej wolałabym na prawdę być taka silna i wyluzowana jak na codzień pokazuję światu. Tak byłoby łatwiej.