Alright, a teraz coś dla fanów mojego pebcia. Tekst, który napisałam na zniszczeniu, kiedy byłam w 2 klasie gim. Będę go umieszczać w kawałkach! Dzisiaj cz. I
Jadwiga, mając lat czternaście i trzy czwarte, była nie bardzo żywiołową dziewczynką. Ciekawiły ją smoki, najbardziej zielone, a na obiad jadła frytki. Pewnego dnia, oglądając powtórkę swojego ulubionego serialu, ktoś zapukał do jej mieszkania od strony łazienki. Wstała, podeszła do okna i wyrzuciła cały zapas ryżu, jaki trzymała na czarną godzinę. Niespodziewany gość wszedł jedną nogą do jej mieszkania i zdjął buta. Jadwigę zamurowało. Oniemiała z wrażenia na widok jego śnieżnobiałych, różowych skarpet. Zaprosiła gościa i podarowała mu lampę stojącą w zamian za małe robótki ręczne. Właściciel uroczych skarpet okazał się młodzieńcem o nietuzinkowej urodzie z błękitną koszulką, która tworzyła fantastyczny kontrast zarówno z skarpetkami jak i pomarańczowymi, lateksowymi spodniami, które podkreślały jego zjawiskowe pięty, a na imię mu było Jerzy. Jadwiga poczęstowała chłopca surówką z jarzyn i zaprosiła do wspólnego oglądania jej albumu, w którym to znajdowały się najrzadsze odmiany motyli afrykańskich. Jerzy był pod wrażeniem. Czuł, jak miękną mu nogi i zaobserwował nagły wzrost temperatury powietrza za oknem. "Będzie padać" pomyślał, po czym zajął się pielęgnowaniem starego, miedzianego zegara stojącego w kącie pokoju.
To tyle, fota jest zniszczona przez CjC squad paulin/pedał.